sobota, 22 września 2012

O tym jak Iwona stała się mężatką.


CZĘŚĆ PIERWSZA: Poznanie. (by TheS. & dreamsx33)


Dawno, dawno temu… za górami, za lasami, za pustyniami, oceanami, lotniskami, autostradami, sklepami, wypasionymi kinami i salonami porsche i galeriami handlowymi i… moment... o czym to ja? No dobra, nieważne.  

Zastanówmy się, na czym skończył się ostatnio odcinek. Cody został odbity i jak zwykle wciągnęła ich ciemność... Nie wiemy dokładnie co się tam działo, ale kilka dni po tym Iwona wpadła do chaty Ali, jakby ją ktoś podpalił i oznajmiła wszem i wobec, że się żeni. Wychodzi za mąż. Whatever. Ala zaczęła się histerycznie śmiać, a Nicholas zadławił się Kubusiem marchewkowo-truskawkowym. Iwona zignorowała tę jawną zniewagę i zaczęła retrospekcję, jak to poznała swojego wybranka.


Pewnego pięknego dnia, gdy słońce wesoło ćwierkało na niebie (wiecie, to z Teletubisiów), ryby latały w trawie, a drzewa śpiewały radosne piosenki, Iwona wybrała się na jagódki do lasu. Zbierając tęczowe owoce i gadając z leśnymi zwierzakami, usłyszała głośny wrzask. Okazało się, że w pewnym zbiorniku nieokreślonej zawartości topił się jakiś człowiek. Podbiegła natychmiast do brzegu. Wzięła dyndającą w pobliżu lianę i rzuciła się na ratunek. Postanowiła być jak Tarzan i rzuciła się na sznurek. Oczywiście przeleciała na drugą stronę i zaczęła się huśtać, aż w końcu zawisła na samym środku stawu. Zaczęła panicznie się szamotać, po czym wylądowała na topielcu. Teraz to on musiał ją uratować, co jest dziwne, ale chyba poczuł jakiś zew męskości. Chyba. Przy okazji dostał od Iwony z łokcia i odwdzięczył się tym samym. Wreszcie dotarli do brzegu. Dali sobie dżentelmeńsku po ryju i... i wtedy coś zaskoczyło. Ta jedna chwila wystarczyła, by odnaleźli w sobie bratnie dusze i tak dalej i tak dalej... Niall, bo tak miał na imię koleś ze stawu, został związany i zakneblowany przez Iwonę. Dziewczyna przerzuciła go sobie przez ramię i schowała do szafy, po czym szybko pobiegła (ciągle się potykając, ale to żadna nowość) pochwalić się Ali.

Następnego dnia Ala poszła zobaczyć nową ofiarę Iwony. Ta, z niezrozumiałych powodów, wzięła z ulicy jakiegoś ćwoka i posadziła obu facetów na krzesłach. Lump z ulicy nie mógł równać się z Horanem, ale kto by tam na to patrzył. Iwona kazała koleżance zgadywać, który jest jej wybrankiem. Ala od razu wskazała na Niallera.
- Woooooow, skąd wiedziałaś? - zapytała zaskoczona Iwona. Ala tylko rzuciła jej przelotne spojrzenie, po czym odpowiedziała.
- Bo już działa mi na nerwy. - i wyszła, dzwoniąc po swojego dilera. Oczywiście stała się głównym murzynem do organizacji imprezy...






CZĘŚĆ DRUGA: Zakupy Ali. (by dreamsx33)

Poniedziałek. Środek tygodnia. Godzina 13. Czyli wcześnie rano. Ala pociska ukradzionym punciakiem nauczycielki do Tesco po zakupy na ślub Iwony z Ananaskiem. Z piskiem opon parkuje na miejscu dla inwalidów i zajeżdża drogę jakiejś parze z dziećmi. Po drodze gubi drobne na wózki, ale udaje jej sie jeden zajumać (przy okazji wszystkie inne porozwalała) i pędzi teraz zygzakiem między półki sklepowe. 

Alejka pierwsza. Warzywa i owoce. Ala pakuje do koszyka 6 kg ziemniaków i 10 kg ogórków. Potyka się o leżące na podłodze jabłko i ryje twarzą o podłogę.
Alejka czwarta. Mięsny. Przez 15 minut walczy z jakimś moherem o ostatni kawał wieprzowiny, niczym lwica wyrywa staruszce kawał mięcha i triumfuje wrzucając zdobycz do koszyka. 
Alejka siódma. Ala jedzie na koszyku niczym rajdowiec, ściąga z półek 30 słoików z majonezem i potracą małe dzieciaki bawiące się musztardą. Z klekotem zardzewiałych kółek wózka skręca w prawo, wrzuca do koszyka 5 paczek parówek i z impetem rozwala się o ścianę. 
Nie zważając na nic porywa maszynę do sprzątania woźnemu, który polerował posadzkę, i pociska na meblowy. Ma szczęście. Akurat plastikowe krzesła są po przecenie. Gdy chce wziąć takie fajne, tęczowe, znów pojawia się staruszka z mięsnego. 
Obie stoją oko w oko między krzesełkiem. Ta, która będzie pierwsza - wygrywa. 
Przygotowują się do startu. Babcia bierze swoją laskę. Ala nastawia 2 bieg na wózku woźnego.
Pooooooooooszli.
Moher pociska jakby miał motorek w dupie, ale Ala nie daje za wygraną. Z prędkością 1km/h prze naprzód. Krzesełko jest na wyciągnięcie ręki. Już prawie! Już prawie! Ale moher ją dogania! O nie! Rzuca laską! A teraz beretem! Trafia w oko! Ala spada z wózka! Turla się niczym kłoda po posadzce i łapie Mohera za nogi, wywracając ją. Toczą na podłodze krótką walkę, aż w końcu staruszka zostaje ogłuszona zamarzniętym salcesonem i Ali udaje się zdobyć tęczowe krzesełko. 
Zadowolona wraca do auta.



CZĘŚĆ TRZECIA: Ostatnia noc wolności.
Wieczór panieński. (by dreamsx33)
Ala, Kasia, Olka i Zuza (chciały tu być to niech cierpią) urządzały Iwonie wieczór kawalerski... panieński.. kawalerski... a kto by ich tam wiedział. Nieważne. Wszystko było już na swoich miejscach. Iwona w stroju ogórka stała przed klatką i czekała na taksówkę. Nagle ktoś przywalił jej patelnią w łeb, założył reklamówkę na głowę i światło zgasło.

Otworzyła oczy i znalazła się w jakiejś piwnicy. Ktoś świecił jej tandetną latarką w oczy. Żarówki firmy "OSRAM" oczywiście...
 - Niespodziankaaaa! - wrzasnęły: Olka, Kasia, Ala, Zuza i parę innych dziwnie podejrzanych dziewczyn (kto je tu zaprosił tak wgl?).
Nagle światła się zapaliły, strzelały korki od szympansów. Iwona była w jakimś klubie. Rozwiązali ją i zaczęła się balanga. 
Po 15 minutach na scenę wyszli striptizerzy. Iwona, Ala, Zuzka i Olka podbiegły do pierwszego rzędu, zaczęły wymachiwać stringami i męskimi ciuchami, które się na nich zwalały.
 - Oł tak! Dajesz złotko! - krzyczała Olka. 
Potem wszyscy tańczyli lambadę (wiecie, ołówek w tyłek i kręcimy ręką "leniwe ósemki" na ścianie). Następnie na scenę wyszła/wyszedł Drag Queen, rozkręcając imprezkę na całego. Iwona w przypływie upojenia alkoholowego zaczęła obmacywać ananasy, myśląc, że to jej ukochany. 
 - Oh, już niedługo, kochanie, już niedługo..- mruczała tuląc owoc do siebie. 
 - Jestem wróżką! Jestem wróżką!- krzyczała gdzieś Ala, niesiona falą po tłumie. Olka z Zuzką robiły gdzieś czarne interesy z ochroniarzami. Kasia żonglowała drinkami, które robił barman i dosypywała tam jakieś swoje specjały.
Gdy zbliżała się północ do pomieszczenia wbił Ghost Rider na swoim płonącym motorze.
 - To on! To on! - piszczała Ala. - Podpisał mi się na moich bokserkach! (Ala nosi bokserki? Nie wnikam..)
 - Hm.. A ja nie mam jego podpisu.. -mruknęła Iwona, po czym rzuciła się na Ridera i wyrwała mu jego płonącą czaszkę na pamiątkę.
Dziewczyny podpaliły na koniec lokal, który stał w płomieniach jeszcze przez pół godziny i poszły się zabawić na jakieś pole. Po rozmowie z gadającym ziemniakiem spotkały byka, który się pasł na łące. 
 - Ej! Wydoimy byka? - spytała Olka, po czym pomknęła ku zwierzęciu niczym farmer do swojej ukochanej mućki, złapała byka za jaja i zaczęła doić. Byk napełnił całe wiaderko tęczowym płynem z truskawkami i oddalił się w stronę szafy, prowadzącej do Narnii. 

Dziewczyny obudziły się nad ranem koło jakiejś rzeki na trawie. Patrzyły jak latająca świnka oddala się od nich, lecąc w przestworza.



Wieczór kawalerski. (by TheSimpsonizer)


Wieczór kawalerski (lub panieński... nie wnikajmy w szczegóły, zostańmy wierni tradycji) naszego Ananasiątka (właściwie to Ananasiątka Iwony, bo Ala jakoś niespecjalnie go polubiła, a przecież on jest taaki fajny).
Niall nie wiedział co dla niego zaplanowali. Nikt nigdy go o niczym nie informował. Dlatego też zdziwił się, kiedy Nicholas wparował do jego domu. Był w trakcie przymierzania swojego seksownego wdzianka na ślub (seksownego.. zwykłe szmaty z Biedronki, no ale niech żyje w nieświadomości, to w końcu jego dzień) i wyginał się przed lustrem, kiedy ktoś nagle wyciągnął go siłą z chaty i ciągnął przez pół miasta w samych bokserkach. Konkretniej to Nick był sprawcą całego zamieszania. Weszli do jakiegoś akademika. Nicholas wciągnął Ananasa na 3. piętro. Ten ledwo żywy wylądował przed drzwiami. Nicholas też niezbyt polubił nowego wybranka Iwony, ale ta go prosiła o zorganizowanie tego wieczoru, w dodatku wstawiła się za nią Ala, której odmówić nie mógł, więc się zgodził. Wepchnął zdezorientowanego blondasa do pomieszczenia. Było przyjemnie chłodno (okna przeżywały drugą młodość) i niezbyt jasno (tak to jest, jak się nie płaci rachunków za prąd). Wszedł w głąb mieszkania. W salonie, na kanapach, siedziało kilku chłopaków, którzy grali w wyścigi na konsoli. Jarali tym się tak bardzo, że Niall obawiał się pożaru. Ale szybko jego uwagę odwróciło coś innego. Było to stół, na którym było mnóstwo.. jedzenia! Nialler szybko podbiegł do niego i zaczął jeść wszystko bez zastanowienia.
- Panowie.. i Niall... wieczór kawalerski (w wersji oficjalnej) uważam za ROZPOCZĘTY! - wydarł się Nicholas i włączył głośną muzykę. Techno o mało nie rozsadziło głośników i całego domu, ale kto by się tam przejmował. 
Gdy Horan wreszcie był w miarę pełny (o ile to w ogóle możliwe), przyszła kolej na zapoznanie gości. 
- Siema. Chłopak Nr 1. - powiedział jakiś blondyn i wrócił do gry. Drugi, siedzący obok niego, przedstawił się jako Chris, Chłopak Nr 2 i zapytał czy Ananas zechciałby kupić działkę.
- Działkę czego? Hodujesz tam może marchewki? - zapytał inteligentnie, ale Christopher go olał.
- Jakie marchewki?! - wydarł się koleś siedzący niedaleko. Niall rozpoznał w nim Louisa, chłopaka ze swojego zespołu (Niall ma zespół?! Ciekawe co jeszcze ukrywa przed Iwoną. Niech no ona się o tym dowie). Dalej siedzieli pozostali członkowie z zespoły One Erection. Przepraszam, One Direction: turek imieniem Zayn, który właśnie kończył któregoś tam z rzędu szluga, chłopak chcący upodobnić się do pudla - Harry i jeden w samych majtach - Liam. Następnie pojawił się jakiś brunet, Justin, Chłopak Nr 3 i na końcu Cody - Chłopak Nr 4.
 - Masz farta, Piątka. Nie schrzań tego. - powiedział ten ostatni. Niall poczuł się nieswojo, bo większość byłych Iwony to blondyni o niebieskich oczach. Może on też jest kolejną zabawką? Ale szybko przestał się tym zamartwiać. W końcu miał okazję darmowo się nażreć, tym pomartwi się później. Zaczął też grać z chłopakami, ale po paru minutach wkurzył się, bo ciągle przegrywał (nic dziwnego jak się steruje jedną ręką, w drugiej trzymając żarcie), więc Nicholas zlitował się nad nim i impreza ruszyła dalej. Może i Nick był eks-wampirem, ale był też wrażliwy, uczuciowy, męski i... Chwila. To część Niallera. Tak więc chwilę potem do chaty wparowało kilku chińczyków na świniach. Zaczęli wywijać tyłkami i kazali chłopakom poprzebierać się za krewetki. Natomiast Ananasa przebrali za króliczka Playboy'a. Ogarniacie, że miał tylko uszy i ogonek na gumce? Tsa, króliczek. Tak właściwie to w jakimś języku, może szwedzki, może inny, Horan oznacza prostytutkę. Cóż. Pozostali wzięli go na ręce i zanieśli do łazienki. Wrzucili go z impetem do wanny wypełnionej jakimś zielonkawym płynem. Szczerze? Nie chcecie wiedzieć co to było. Początkowo chcieli zatopić go w betonie, ale z braku specjalnego sprzętu beton im zastygł, a że przenosili go w butach i kapeluszach to już nie nasz problem. Chodzi o to, że musieli szybko skombinować zamiennik, a w pobliżu był tylko tani sklep i stacja benzynowa... Następnym punktem programu była gra w butelkę i wyszło na to, że każdy musiał się z każdym przelizać. Oczywiście chińczyków wywalili, robili za dużo hałasu i syfu. Później wyskakiwali przez okno i udali się na podbój pobliskiego baru. Wypili kilka głębszych i w przebraniach Kobiety-Kota, Iron Mana, Spidermana i wszystkich innych manów, ukradli motory pobliskiemu gangowi i pojechali w siną dal. Oczywiście jechali stylem Iwony - zygzakiem. Niall mało nie posiniaczył swojej facjaty, ale dzięki (dzięki, albo nie-dzięki) refleksowi Nick'a nic mu się nie stało. Nie dali rady dojść do łóżek, bo Chris poczęstował ich "mieszanką specjalną", więc upici i naćpani zasnęli w jakimś rowie z krowim łajnem. 
Rano obudzili się obolali i skacowani. Mieli takie pragnienie, że zaczęli doić krowy, które wypatrzyli na pobliskim polu. Doili i od razu pili, bo nie mieli kubków. Chwilę później pogonił ich farmer z grabiami, więc wrócili do domów i zaczęli przygotowywać się do wydarzenia roku.



CZĘŚĆ CZWARTA: Ślub.
 (by dreamsx33)
Wiosna. Kwitną ptaki, śpiewają kwiaty. Iwona za kulisami przebiera się w strój Jagny i szykuje się do ślubu. 
5 minut później:
Scena przed kościołem, Iwona podjeżdża na lamie pod ołtarz z baseniku dla dzieci. Pan/pani młody/a Horan bawi się gąbkowymi piłeczkami (miały być plastikowe, ale Ananas mógłby zrobić sobie krzywdę). W tle leci jedna z solówek Horana. Ala, jako ksiądz w czarnej pelerynie Batmana, wbiega przed basen, przewraca się przez jedną z piłeczek i wali ryjem o glebę. Posyła Ananasowi mordercze spojrzenie i wypluwa żwir. Lama dojeżdża i Iwona z męską gracją ląduje koło Horana. Ala wyciąga z rękawa swoje ściągi.
 - Ekhekham- zaczyna - Ludu! Zebraliśmy się tu, aby połączyć papierem toaletowym tę oto parę młodą - Nialla "Ananasa" Horana z pochodzenia hrabskiego (ta, akurat) oraz Iwonę "Ivy Bambo The Simpsonizer".. bez żadnego szczególnego tytułu - w tym momencie Ali wypadły wszystkie ściągi, a że sierota ich nie ponumerowała... - yy... no dobra.. to przysięga. Panie mają pierwszeństwo: czy ty, Niallu Horanie bierzesz tę oto Iwonę za męża i przysięgasz, że będziesz z nią razem w zdrowiu, chorobie psychicznej i że nie opuścisz jej chyba, że ci spuści na łeb wazon z paprotką?
Nastała chwila ciszy.
 - Panno Horan?
Odpowiedziało jej głuche chrapnięcie. Niall spał. Iwona wbiła mu łokieć pod żebro.
 - Jakie stringi!? - krzyknął zaskoczony.
 - Uznajmy to za "tak" - Ala poprawiła habit i kontynuowała - A czy ty, Iwono "Ivy Bambo The Simpsonizer" pragniesz pojąć tę oto niewiastę za żonę i użerać się z nim przez dłuuuugie, dłuuuuugie lata?
 - Ja.. - zaczęła Iwona, ale Ala jej przerwała:
 - Wiesz.. nie musisz się spieszyć... mamy czas... przemyśl to... dłuuuuugie lata.. z tym... czymś..
 - Tak! - wrzasnęła Iwona.
 - Dobra. - mruknęła Ala. - Ogłaszam was panią i panem Horan.
Na znak miłości Iwona dała z bicepsa Horanowi w twarz. Ten nadal spał. Świeżo upieczona para młoda wyszła przed kościół, gdzie małe tańczące kozy rzucały w nich sianem, kiełbasą i skarpetami. Narzeczeni wsiedli do odpicowanego kombajnu (taki wiejski tiuning), a Ala (już w przebraniu farmera) usiadła za kierownicą i wcisnęła pedał gazu. Ruszyli ile fabryka dała w kombajnie.
Pocinali przez autostradę 10hm/h. Za nimi ciągnął się sznur samochodów. Wszyscy trąbili (ale niekoniecznie żeby uczcić ślub. Za kombajnem jechał też ciągnik ze świeżą gnojówką). W końcu dojechali do celu swej podróży. Bar dla zmotoryzowanych, gdzie miało odbyć się wesele, był przystrojony srajtaśmą, a w wejściu stała ogromna tęcza zrobiona z balonów, pod którą pan młody miał przenieść żonę. Iwona zeskoczyła z kombajnu i rzuciła sobie Ananasa przez ramię, żeby przejść pod tęczą. Przy okazji zaryła jego głową o futrynę. Potem rzucali za siebie kieliszkami (spokojnie..rana na głowie wujka Heńka nie jest taka groźna, zagoi sie... no dobra, zginął na miejscu, szczegóóół...)
Tak więc Ala zaparkowała małżeński kombajn obok wszystkich harleyów, które stały pod barem i wszyscy weszli do środka.
Zaczęła się potupaja.

  

CZĘŚĆ PIĄTA: Wesele. (by dreamsx33 & TheS.)

Wtem do 
sali przez dach wleciał Supermen w obcisłych gatkach (oczywiście dach do wymiany) i zaczął tańczyć makarenę na stole. Po chwili wszyscy zebrani się do niego przyłączyli i tak cały wianuszek kółka różańcowego wypłynął na ulice autostrady. Szli tak chyba z pół godziny, gdy doszli do centrum miasta. Zaczęła się ostra impra. King Kong zaczął się wspinać na wieżowce, emeryci i renciści jeździli na deskach udając skejtów, kilku zaproszonych gości tańczyło limbo w parku...

*a tymczasem u Iwonki i Niall'a...*
A cholera wie, gdzie oni się podziali i co robią... ale chyba parę minut temu policja dostała cynk, że jakiś tleniony blond oszołom i Jagna w męskim stroju robili rozróbę w sklepie na dziale RTV i AGD, więc sami rozumiecie...

Po jakiejś godzinie wszyscy byli wstawieni bardziej niż studenci kilka dni przed sesją, albo przeciętny gimnazjalista, dlatego kulturalnie (wcale nie, kłamca!) zaczęli wracać do domu, by robić różne inne rzeczy... 
Kilkoro gości zagubiło się w miejscowym sex shopie, a jeszcze inna grupka zaczęła tańczyć do akordeonowej symfonii ulicznego grajka w przebraniu Pikatchu. Iwona zaciągnęła swojego nowego męża do sklepu z zabawkami. Pozabierali trochę maskotek, a przy okazji obejrzeli najnowszy odcinek Teletubisiów. Oczywiście płakali, gdy kończył się odcinek, a pedalskie słoneczko znikało za horyzontem. Wrócili do domu, a tam wszyscy w najlepsze zjadali ciasto. W dodatku Ala właśnie wzięła dwie figurki z tortu, przedstawiające młodą parę, i odgryzała im głowy, śmiejąc się przy tym, jak psychopatka (którą była...). Następnie przybył jakiś kowboj z bałałajką i zaczął grać chińską melodyjkę. Przez chwilę zrobiło się gorąco, gdy na scenę wkroczyła Hannah Montana (ta dziewczyna jest wszędzie!), ale kowboj dał jej solidnego kopa i blondyna już nie wróciła. Nic dziwnego, wyleciała przez okno z taką siłą, że pewnie znalazła się w sąsiednim budynku, chyba, że zatrzymał ją jakiś grubszy murek. Nie nasza sprawa. Imprezka trwała w najlepsze, wszyscy byli upici na maksa, ale nikomu to nie przeszkadzało.

CZĘŚĆ SZÓSTA: Miesiąc miodowy. (by TheSimpsonizer)

Zaraz po hucznym weselu Nicholas i Ala wepchnęli Iwonę do rikszy, którą miał ciągnąć Nialler. Teraz to już nikt nie wie, kto tu jest facetem w tym związku. Jednak przecież Ananas nie wiedział, gdzie ma jechać. Skończyło się rumakowanie i oboje zostali zaciągnięci do samolotu. Przelatywali właśnie nad oceanem, kiedy podeszła do niech stewardessa i wręczyła im 2 małe plecaki. Nie zdążyli ich nawet założyć, bo zostali wypchnięci przez drzwi wejściowe. Spadali i spadali, aż w końcu wylądowali z hukiem na jakiejś wyspie. Był tam ogromny dom, ciekawe po co. Bez wahania do niego weszli. Rozrzucili swoje walizki po całym przedpokoju i zaczęli zwiedzać. Weszli do jakiejś sypialnie, gdzie... Tak, na łóżku leżał jakiś biały koleś i jakaś posiniaczona laska, wszędzie latały pióra. Zaczęli się rozglądać, a wtedy biały koleś podszedł do nich z prędkością światła i złapał Horana za kołnierz, unosząc nad ziemię.
- Czego tu szukacie?! - wrzasnął. 
- Edwardzie, spokojnie, może się zgubili. - powiedziała jego dziewczyna. Edwardzie? Iwona i Niall wybuchnęli śmiechem. Ich śmiechy były dosyć... specyficzne i ostro wkurzyły... Edwarda. Edward.. Jakie imię. Ile on ma lat? 80 czy 17? Rodzice to go chyba nie lubili...
- Śmieszy cię coś?! - tym razem zbliżył się do Iwony. Bił od niego nienaturalny chłód. Królowa śniegu! - Bo wiesz, ja jestem wampirem i gdy cię ugryzę to nie będzie już tak wesoło.. - powiedział, a jego oczy zrobiły się czerwone. 
- Wampirem?! - krzyknął przerażony Niall, ale zaraz potem się ocknął i podszedł do Edzia. - Zostaw tę kobietę, albo potraktuję cię mą zacną pomarańczową skórką! - oznajmił, wypinając dumnie swą zapadniętą klatę, po czym wyciągnął z kieszeni spleśniałą skórkę pomarańczy.
- Fuuuj, od kiedy ty ją tam nosisz? - zapytała dziewczyna wampa. - Wynosimy się, Edwardzie, ja nie będę tego tolerować. Znajdziemy sobie nową wyspę. - powiedziała, wychodząc. Edek jeszcze został.
- Wiecie co? To dziwne, umiem czytać w myślach każdemu, tylko nie wam... - zastanowił się chwilę, na co para wyszczerzyła się do niego głupkowato. Wampir prychnął pod nosem. - Może nie mam CZEGO czytać. - i wyszedł trzaskając drzwiami. Następnie Horanowie (jak to brzmi...) zaczęli imprezę. Zrobili rozróbę w całej willi, porozwalali meble i rozbili okna. Zadzwonili po pizzę, którą po godzinie przyniósł struś Pędziwiatr. Balowali całą noc, po czym padli zmęczeni na podłogę.
Rano (czyli tak gdzieś po południu..) Niall poszedł wziąć prysznic. Okropnie zawodził, imitując śpiewanie, więc Iwona, zła, że ktoś śmiał ją obudzić poszła do kuchni. Wzięła ciasto i czekała pod drzwiami łazienki. Gdy chłopak wyszedł, przywaliła mu z całej siły plackiem. Ten był przeszczęśliwy i zaczął się wylizywać.
Następne dni mijały im na rozróbie wyspy. Po tygodniu nic z niej nie zostało i Ala musiała po nich przylecieć wojskowym helikopterem, który ukradła z pobliskiej bazy wojskowej. Tak oto minął ich pseudo-miesiąc miodowy. Żyli w głupocie i radości aż do zarzygania świata.



KOONIEC.

__________
Goooodmooorning!
Dobra, jak widzicie po tym dość obszernym materiale ja, TheSimpsonizer, mam męża xD Teraz kilka słów wyjaśnienia: nikt tutaj nie hejtuje chłopaków, Nialla, ani nikogo. Z resztą, w pierwszej notce blogowej jest taka adnotacja.
Autorką wszystkich obrazków jest dreamsx33, a co do notek to macie napisane kto jest autorem. Ode mnie to chyba będzie tyle, tylko.. wiecie, to może być nasza ostatnia notka. Chyba, że ruszymy dupy i przepiszemy nasze opowiadanka napisane na lekcji, kto wie. A teraz przekazuję mikrofon do Ali. Halo Mietku?

Halo, Franku, z tej strony Mietek (czemu wgl Mietek? to mi się z kozą kojarzy o.o' no ale nieważne xD) więęęc.... więc ja w sumie nic nie mam do powiedzenia (no chyba, że ktoś chce słuchać moich głupot xD). Ah... nasze opowiadania z lekcji... jak ktoś walnie Franka w łeb to opowiadanie się pojawi, bo nasza pani Horan to wszystko ma. Ja nic nie będę mówiła już o ślubie Ivy, bo to wszystko przeczytacie, odmeldowuję się x3

Tu TheS., jeszcze raz. Nie słuchajcie jej, ja mam tylko jedno opowiadanie (to najlepsze, mwahaha!), ona ma 2 pozostałe xD
Dzięki, że to przeczytaliście, bla bla blaa...
Enjoy!

5 komentarzy:

  1. Na http://wszechstronni.blogspot.com/ pojawiła się informacja o odmowie oceny. Proszę się zapoznać z jej powodami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został dodany do kolejki na Teatrlna-Nagana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Z góry przepraszam za spam
    http://true-hapiness.blogspot.com
    Mam nadzieję że wejdziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie, tutaj Hakuna z Teatralnej Nagany.
    Już dawno nic nie pojawiło się na waszym blogu.
    Mam oceniać? Będzie coś pisać? Czy sobie darujemy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, nie mam pojęcia, gdzie ci odpisać, więc mam nadzieję, że zobaczysz odpowiedź tutaj ;)
      Nic się nie pojawiło, ale mamy trochę tekstów wcześniej, więc miło by było, gdybyś je oceniła, chociaż wiem, że może być ciężko, bo nasze opowiadanie jest.. specyficzne.
      A co do notek to mamy w zanadrzu ze 3-4 teksty, tylko nie mamy czasu, żeby dodać ;/

      Usuń