niedziela, 16 września 2012

Xmas story 2

Kiedy nagle...

No właśnie. Każde z naszych bohaterów było zaskoczone łatwością z jaką dotarli na kolację. Gdy weszli przebrali się w "przyzwoite" ubrania. Dziewczyny nie dały się namówić na sukienki. Nie zdążyli usiąść, gdyż ktoś zadzwonił do drzwi.
- Co do problemów.. Mamy gościa.. - powiedziała smutno Ala.
- Ojej ! Święty Mikołaj ?! - zawołał Justin, ale wszyscy spuścili tylko wzrok.
- No bo wiesz.. - Iwona miała zamiar powiedzieć brutalną prawdę chłopakowi, jednak popatrzyła w jego smutne, czekoladowe oczy i zmieniła taktykę - Mikołaj ma dużo pracy i.. i w tym roku nas nie odwiedzi. Przykro mi...
- Ej ! Otworzy mi ktoś czy mam tu zamarznąć ?! - zapytał zniecierpliwiony gość.
- Chwila, kur** ! Pali się czy co ?! My tu mamy inne problemy.. - krzyknęła Iwona. Nicholas poszedł wpuścić przybysza. 
- Wow.. - wymsknęło się Iwonie, ale natychmiast się zreflektowała. Ich oczom ukazał się brudny i zakrwawiony chłopak. Na oko lat 17. - To.. Co cię tu sprowadza ? 
- Samochód mi się zepsuł, matka wywaliła mnie z chaty, nie mam żarcia, wściekłe szopy mnie goniły a w dodatku potknąłem się o korzeń i ręka mi krwawi ! - żalił się chłopak. Nicholas gdy tylko usłyszał TO słowo zacisnął pięści i wymigał się od powitania posiedzeniem (TO oczywiście oznacza krew, nie myślcie sobie za wiele xD). 
- To czego od nas oczekujesz ? - zapytała Ala.
- No ja.. - i chłopak rozejrzał się po pokoju oczkami kotka. Iwona i Justin skłonni byli zaopiekować się gościem, ale Ala broniła się jak tylko mogła.
- O nie ! Tylko nie patrz na mnie sarnimi oczami ! To nic nie da bo tutaj trzeba mieć brązowe oczy, a ty masz zielone ! - ale natychmiast pożałowała tych słów, gdyż Iwona z Justinem zaczęli się na nią błagalnie patrzeć. Na nieszczęście Ali obydwoje mieli brązowe oczy (muahaha xd).
- Ech.. Ale śpisz pod stołem ! - krzyknęła po czym usiadła do stołu.
- To może powiesz nam coś o sobie ? - zaproponowała Iwona.
- Dobra. Jestem Mitchel. Jak już mówiłem, stara wywaliła mnie z chaty, bo "ubieram się jak szatan" - w tym momencie wszyscy popatrzyli na jego ubranie. Fakt, chłopak ubierał się na czarno, ale raczej jak Emo, a nie szatan. Mitchel kontynuował swoją historię pod świdrującym wzrokiem Ali - W dodatku auto mi się popsuło, szopy mnie napadły, cały jestem brudny i krwawię. Mogę się umyć ? - zapytał. Iwona wskazała mu małe drzwi. Po 10 minutach wszedł Nicholas i usiadł koło Ali. Iwona zajęła miejsce naprzeciwko nich, a obok niej usadowił się Justin. 
- To co zaczynamy ? - zapytał Mitchel po 30 min. nieobecności. Wyglądał już całkiem ładnie. Ręka nie krwawiła (na szczęście dla Nick'a), ubranie było czyste, a we włosach nie było gałęzi. Wszyscy wstali i zaczęli dzielić się opłatkiem. Gdy Ala miała dzielić się z Justinem, na jej twarzy malował się niepokój. Wiedziała, że razem z dzieleniem się jest przytulanie i życzenie sobie "dobrych" rzeczy. Wzięła głęboki wdech i podeszła do chłopaka.
- To.. wszystkiego najlepszego - wycedziła przez zęby.
- Dzięki. Ja tobie życzę szczęścia, zdrowia i wszyskieeego co najlepsze. - powiedział Justin ze szczerym uśmiechem i objął Alę ramieniem. Ta wytrzymała 3 sekundy i odskoczyła. Oboje się rozeszli. Gdy "formalności" były załatwione zasiedli (znowu) do stołu. Mitchel jadł jakby go w domu nie karmili, ale z uwagi na święta reszta postanowiła to zignorować.
Po zjedzonej kolacji Iwona położyła materac Mitchelowi na podłodze w salonie a Justin dał mu swoją drugą piżamę. W czasie, gdy chłopak wychodził z łazienki, uderzył Nicka drzwiami, przez co ten stracił przytomność. Po 3 minutach otworzył oczy. Ala się nad nim pochylała. 
-Harriet? Czy to ty?
-Co?! -Wrzasnęła Ala.- Jaka Harriet?!
Nicholas podniósł się na nogi. I spojrzał pytającym wzrokiem na Alę. 
-Co? Harriet? Jaka Harriet? Skąd znasz imię mojej matki? 
Ala się uspokoiła i wszyscy poszli spać. [pomijając fakt, że były tylko dwie sypialnie i Justin spał z Iwoną, a Ala z Nickiem]. W nocy Mitchel kręcił się niespokojnie na materacu i wrzeszczał co godzinę. 
Ala poszła do sypialni obok i obudziła Iwonę i Justina. 
-Jak się zaraz nie uspokoi to go wywalę z chaty tak jego własna matka. - powiedziała trzymając w ręku wałek do ciasta. 
Iwona poszła do salonu i zaczęła uspokajać Mitchela. Jakoś udało się wszystkim dotrwać do końca nocy. 

Następnego dnia wszyscy poszli na sanki. Po drodze zaczepił ich jakiś menel, który zaczął śpiewać o tym, że jest wesołym narkomanem. Gdy doszli na małą, zaśnieżoną polankę podzielili się na grupki i zaczęła się walka na śnieżki. Nicholas jako pierwszy wyleciał zza drzewa z kulami śnieżnymi i zaczął wrzeszczeć:
-Za Narnie! 
W połowie bitwy jakieś dzieciaki się dołączyły i zaczęła się prawdziwa walka. W górze latały śnieżki, bryły lodu a nawet czyjeś kalesony. Gdy bitwa się skończyła Iwona krzyknęła:
-AA! Przysypało Mitchela! O Boże! On nie umie pływać! 
Z daleka nadbiegł wielki doberman, wygrzebał zmarzniętego chłopaka i dał mu butelkę ajerkoniaku. Mitchel rzucił się na alkohol i i wrzasnął:
-Moje! Omaha mall! Yeah! Pokój frajerzy! (chwila.. co ma do tego omaha mall? uu.. "omaha mall! omaha mall! you know i'm a star..." idziemy dalej:)
Justin z Nick'iem wzięli go za ręce i ciągnęli przez śnieg. Gdy dotarli do domu dochodziła 19.
- Kurde ! - zaklął Justin z przerażeniem. - zapomniałem wam powiedzieć. Jakieś nawiedzone 4 dziewczyny napisały do mnie wczoraj, że jak dzisiaj o 20. nie zaśpiewam dla nich to mnie zlinczują... Ale co one sobie wyobrażają ?! Mam im walnąć ot tak 10 kolęd bez przygotowania ?! Helooł ! Ja tutaj się mutuję ! Ja muszę rozgrzewać głos przez 2 godziny ! - I Justin użalał się nad sobą, aż ktoś zaczął dobijać się do drzwi (mutuje..? on będzie gorylem! King Kong - reaktywacja!) .
- Tak właściwie to jak one cię znalazły ? - zapytała Ala z ciekawości - masz GPS'a w gaciach czy jak ?
- Może.. - odpowiedział zagadkowo i poszedł w stronę drzwi. Iwona ubrana na czarno szła tuż przy jego boku dla ochrony. Justin wziął głęboki wdech.
- Żegnaj okrutny świecie ! - krzyknął. Nie zdążył otworzyć drzwi, gdyż zniecierpliwione fanki wyważyły drzwi. Do środka wtargnęła grupka.. pedałów.
Ala wybuchnęła śmiechem na widok facetów w różowych koszulkach z napisem ,,I love JB". Justin wpadł w panikę. Iwona chroniła go własnym ciałem przed napalonymi fanami. 
-Dobra ludzie! Cofnąć się! No już! Gwiazda potrzebuje trochę prywatności! Cofnij sie śmierdzielu albo stracisz przyrodzenie! - krzyknęła do jednego gościa. 
Tymczasem Nick podszedł do wyważonych drzwi leżących na podłodze. 
- Od dzisiaj Justin płaci nam wyższą połowę czynszu. 

Bieber dawał w salonie koncert, napaleni fani krzyczeli, podniecali się i wywijali koszulkami. Iwona stała rozmarzona z boku i słuchała swojego chłopaka. Alę trafiał szlag, więc poszła się przejść z Nicholasem na spacer. 
Szli ośnieżoną uliczką pod latarniami. Spotkali kilka dziwek, ale je olali. Koło śmietnika nagle coś się poruszyło. Tymczasem naprzeciwko nich szła jakaś postać. Okazało się, że to Mitchel [nikt nie zauważył, kiedy wyszedł]. Kształt koło śmietnika wyskoczył nagle i rzucił się na chłopaka. Okazało się, że to był..niedźwiedź! Ala i Nicholas stali w osłupieniu przez chwilę i patrzyli jak Mitchel walczy ze zwierzęciem. Po jakimś czasie, gdy chłopak zdobywał przewagę nad miśkiem, Nick i Ala zaczęli mu kibicować. 
-No dalej! Jedziesz Mitchel! W ryj mu przywal! O tak! Dajesz! 
Po 15 minutach walki podszedł do nich wykończony Mitchel. Spiorunował ich wzrokiem i przeszedł obojętnie obok. 
-Jaki Spartanin- skomentował Nicholas. Udali się do domu z nadzieją, że koncert JB się skończył.... .

Jednak koncert JB się nie skończył. Ala pociągnęła Iwonę za szmaty i zawlokła ją do klopa. 
-Ej czemu do klopa?- Iwona była zdziwiona. 
-Nie prowokuj mnie. - Ala przeszyła ją wzrokiem. - Masz się ich pozbyć. Albo się wyprowadze! I kto ci będzie płacił alimenty!? 
-Nie drzyj się na mnie! Ci goście są..naprawdę..fajni..daj im szansę!
Ala walnęła poker fejsa. 
-To są moi przyjaciele....- Ciągnęła Iwona. Spojrzała na koleżankę. -Okej...koledzy.....kumple....znajomi..dobra no dobra! wywalę ich stąd! Tylko już tak na mnie nie patrz! To jest dziwne...
Po wyjściu z wychodka Iwona poszła prosto do salonu gdzie koncertował Justin. Już miała krzyknąć, że impreza skończona, była blisko, żeby to zrobić kiedy nagle.....przez kominek wpadł duży czerwony worek. 
- Ej to my mamy kominek?- spytał zdziwiony Nicholas. 
Na worek wtoczyła się jakaś postać w czerwonym stroju i białą brodą. Wszyscy patrzyli w osłupieniu. Nagle ktoś rzucił w niego cegłą i zgasło światło. 
Kiedy prąd był naprawiony a ,,Mikołaj" stał na środku pokoju z mięsem pod okiem Ala do niego podeszła i krzyknęła:
-Spieprzaj dziadu! 
Mikołaj cofnął się o krok i powiedział przestraszonym głosem:
-Hej..hej..spokojnie...jestem prawdziwym Mikołajem i przyniosłem wam prezenty! Ho ho ho! 
-Akurat..wszyscy wiedzą, że Mikołaj nie istnieje! Nie wiesz jakie to rozczarowanie, kiedy się dowiaduje, że facet, który przynosi ci prezenty nie istnieje albo jest zboczeńcem!  To takie...przykre...(no ja tam nie wiem, ale mi ojciec podkładał prezenty jak byłam mała.. omg.) - Ala prawie się rozkleiła.
Mikołaj westchnął
-Ech...nie było mnie rok i już mówią, że jestem zboczeńcem..A ty ile masz lat, żeby wierzyć w Mikołaja? Chyba nie 5?
Ala spiorunowała starucha wzrokiem. Ten już nie miał dalszych pytań. Podszedł do Ali i powiedział:
-Mam coś co ci się może spodobać.- I wyjął z worka jakąś paczkę, którą dał Iwonie. Ta z kolei ją rozpakowała i z pudełka wyskoczył..wielki gumowy pająk! Dziewczyna wrzasnęła i uciekła do sypialni. Ala się rozpromieniła.
-ooh! Iwona krzyknęła! To najlepszy prezent jaki w życiu dostałam!
Mikołaj został u nich aż do wieczora, olewając inne dzieciaki. Nick wykopał z chaty grupkę pedałów. Wszyscy rozmawiali, śmiali się i chlali soczki Kubusia. Nagle Mikołaj sobie przypomniał, że ma prezent dla Justina. Ten rzucił się na niego i szybko rozpakował.
-Tak! Różowy kapturek! Zawsze o takim marzyłem! 
  Po bardzo długiej wizycie wszyscy stwierdzili, że Mikołaj siedzi u nich zbyt długo, więc wykopali go z chaty na zbity pysk. Iwona krzyknęła jeszcze na pożegnanie do Mikołaja:
-Nara grzybie! Dzięki za prezenty! 

Kiedy już mieli iść spać, nagle ktoś zapukał do drzwi. Była 24.00, więc Nicholas wziął z pokoju kij do baseballa i przygotował się na cios. Łomot nie ustąpił, więc Ala ostrożnie otworzyła drzwi, Nicholas się zamachnął. Zgasło światło. 

-Fucking prąd.- mruknął pod nosem Justin. Zapalono kuchenne podgrzewacze.
Ktoś gwizdnął. 
-Ale órwał! - powiedział Frytek, patrząc na dziurę, jaką zrobił w ścianie Nick kijem. 
-Zaraz. Co? Frytek!?- Iwona dostała zawału. JB zaczął ją wachlować i polewać wodą. Iwona złapała go za szmaty i pociągnęła na dół, grożąc, że straci organ, jeśli ją jeszcze raz ochlapie. (organ... wytnie mu nerkę i sprzeda na Allegro? xD)
Frytek popatrzył na wszystkich szczenięcym wzrokiem. Nick, Iwona i JB zmiękli. Chłopak popatrzył na Alę. Ta wiedziała, że i tak jest przegłosowana. 
-Ale śpi w piwnicy. - powiedziała po chwili. Cała piatka weszła do salonu. 
-To my mamy piwnicę?- Iwona sobie przypomniała coś po chwili. -Ej...a gdzie Mitchel? 
Po chłopaku nie było ani śladu. Na jego rzeczach leżała mała karteczka. Nick ją przeczytał i spojrzał na resztę. Wszyscy już wiedzieli, że Mitchel zniknął. Ktoś go porwał, a oni musieli go znaleźć....
CDN...
________
 
Znowu wypadło na mnie, że mam dodać odcinek, więc..witajcie po raz kolejny xD
I...nie wiem co napisać....to opowiem kawał:

Jedzie misio motorkiem, spotyka zajączka.
- Chcesz się przejechać?
- No oczywiście.
Jadą 40/h, 50/h, 60/h.
Misio poczuł ucisk i mokro:
- Zajączku zsikałeś się?
- Tak, jechałeś bardzo szybko.
Zajączek aby się odegrać pożyczył jeszcze szybszy motorek.
- Chcesz się misiu przejechać?
- No jasne.
Jadą 60/h, 70/h, 80/h.
Zajączek poczuł ucisk i mokro:
- Zsikałeś się misiu?
- Tak, jechałeś bardzo szybko.
- To zaraz się zesrasz bo nie dosięgam hamulca.

ha ha..taaak...to cześć xD
~dreamsx33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz