niedziela, 16 września 2012

Xmas story 3

W ostatnim odcinku:
Mitchel został porwany, została po nim jedynie mała karteczka informująca o zabraniu chłopca. I jego śmierdzące, brudne gacie. Tymczasem Frytek powrócił, przez co Nick zrobił dziurę w ścianie.

Ala sprawdziła plecak. Wszystko, co potrzebne [prawie]. Iwona pakowała do swojej torby latarkę, która rzuca cień czaszki, łańcuchy, kajdanki, dzwonki z kości i jej ulubiony łańcuszek z czachami.
-Pamiętaj, żebym nigdy nie jechała z tobą na lotnisko.- powiedziała Ala do koleżanki.
Justin upychał do swojego plecaczka [z jego wizerunkiem] lakier do paznokci "one less lonley girl". Na szczęście nikt nie widział, jak Nick spakował do kieszeni paczkę prezerwatyw.

Wyruszyli o świcie. Justin od godziny śpiewał góralskie piosenki.
-Aaaaaaa..gdybym tak zaczół śpiewwaaaaaać..bo ja kóchać cały świaat!(hmm? nie znam tego utworu..)
Dostał cegłą od Ali i się zamknął. Postanowili zrobić postój, kiedy na swojej drodze spotkali....Jasia i Małgosię. Chłopiec rzucał okruszki na ziemie, które jakiś psychopatyczny kolo zjadał. Frytek [który nie wiadomo jak zdołał się wydostać z piwnicy i dobiec do reszty] wyskoczył nagle za krzaka i krzyknął:
-Guziczna! Mwahah! Pokój frajerzy!
I zaczął ujeżdżać Małgosię.
Iwona zasłoniła oczy JB. Ala i Nick walnęli poker fejsa.
-Eee..co wy tak patrzycie? Widzieliście niby lepsze pokazy?- Iwona była zdziwiona zachowaniem swoich znajomych.
Ala się ocknęła.
-Co? Jak? O co ci chodzi!? Chodźmy dalej....
Nick popatrzyła na Frytka i powiedział do Ali:
-Ja tu jeszcze zostanę. Muszę zgnoić frajera.
Ala, Iwona i JB poszli i zatrzymali się kilka kilometrów dalej. Po 20 minutach dołączył do nich Nicholas. Niestety Frytek ich znowu dogonił.
-A ty nosisz pampersyyy!- krzyknął do Iwony.
-Eee..chyba raczej podpaski.
Poszli dalej. Udało im się zostawić zgaszonego Frytka. Po drodze znaleźli mały strumyczek, w którym pływały..tak! Redbulle!
Wszyscy rzucili się w wir radości. Po 10 minutach picia mieli halucynacje. Ala ujrzała na wzgórzu swojego dawnego Jednorożca Bobby'iego.
-Bobby!- rzuciła się na konia. Nick poczuł się zazdrosny.
-Co? Jaki Bobby!?
Iwona pobiegła za koleżanką.
-Oł yeah znowu będziemy ujeżdżać konia z rogiem! Ihaa!
W czasie, kiedy Iwona (znowu) gwałciła stary pień, Ala obmacywała drzewo. Justin udawał, że jest syrenką. Nicholas robił aniołki w błocie.
Ala podeszła do Nicka.
-Oj kotek..wyłaź z tego gówna, mamy w domu lepsze.
Wszyscy poszli później w głąb lasu i , idąc po śladach (kobiece pończochy na choinkach) ,poszli szukać Mitchela.
W połowie drogi poszli na koncert Elvisa Presleya, który śpiewał koło wodospadu.
-Oł bejbe, bejbe..- jęczał Elvis.
-Ej! On Zerżnął mój tekst!- krzyknął Justin i rzucił w piosenkarza kamieniem. Potem swoim butem, a na koniec Iwoną. Dziewczyna wróciła do JB i dała mu po ryju.
-Wypchaj się tamponem!- wrzasnęła i odeszła.

W tym samym czasie Nick i Ala zrobili sobie piknik pod choinką. Nagle po kocu zaczęły chodzić mrówki.
-AA! Mordercy! Mrówki! Robale! Mamo! Zabić! Zabić! Zaaabiić! - wrzasnęła Ala i wyjęła z kieszeni topór. (ta dziewczyna jest niepoczytalna..?) - Mwahaha!- zaczęła rzucać toporem w prawo i lewo. Nick ledwo uszedł z życiem. Po 30 minutach wszyscy poszli dalej. Śladami męskich stringów na drzewach doszli do dużej jaskini. Iwona popatrzyła na ziejącą ciemność, która dochodziła z głębi groty.
-Taa...zakładam, że tu go nie ma. Wracamy.
Ale Justin siłą zaciągnął ją do jaskini.
-Nie! Nie! Niee! Jestem za młoda!
Nagle zza rogu wyskoczył jakiś pajac.
- Poweeeer Rengers ! - krzyknął wyskakując. Zaczął biegać w kółko, ale gdy zderzył się ze ścianą i zatoczył, upadł. I już nie wstał. Otumanieni bohaterowie poszli dalej, depcząc czerwonego rendżersa i totalnie go ignorując. Nagle zobaczyli delikatną poświatę białego światła.
- Jeee... - powiedział Justin z fascynacją.
- Taak.. - zawtórowała mu Iwona.
- Nie ! - krzyknął Nick widząc, że para idzie w stronę światła - Nie idźcie w stronę światła !.
Ale niestety go nie posłuchali. Szli z wyciągniętymi rękami mamrocząc coś pod nosem. Gdy doszli do oświetlonej komnaty, zdębieli. Ala z Nickiem dobiegli do nich i zasapani stanęli jak wryci. Po drugiej stronie, za stołem, na krześle siedział dziwny staruszek. Miał zamknięte powieki i zaciśnięte usta. Ręce trzymał wyciągnięte i skrzyżowane na kolorowej kuli.
- Witajcie. Teraz będę musiał was zabić. Widzieliście za dużo. Ale najpierw poznajmy się. - odezwał się dziadek skrzeczącym głosem. - Jestem Voldemort.
I to powiedziawszy znalazł się przy nich tak szybko, że nie zdążyli zareagować. Natychmiast związał ich i nacisnął czerwony przycisk z napisem "Nie naciskać !". Pod czwórką zapadła się ziemia i runęli w dół. Spadli na coś miękkiego. Z "czegoś miękkiego" wydobył się cichy jęk.
- Ojej Mitchel ! Co ty tu robisz ?! - krzyknęła Ala przerażona miejscem na którym wylądowała. Mitchel jęknął głośniej. Ala, a zaraz za nią pozostali czym prędzej zeszli z poturbowanego chłopaka i zaczęli obmyślać plan ucieczki.
- Słuchajcie - powiedziała Ala - mam plan... (już się boję...)

Kiedy wszystko było już ustalone, wszyscy zajęli swoje miejsca. Ustawili się na ogromnej platformie, Nick wyciągnął przenośną gaśnicę i ustawił w odpowiedniej pozycji. Odblokował. Wystrzelili w górę jak mentosy z butelki pepsi.  Ala zdążyła jeszcze krzyknąć:
-Guzicznaaa! (co oni mają z tą kością?..)
Wylądowali z łoskotem na ziemi. Mitchel znowu na samym dole. Biedaczysko. Pociągnęli go za szmaty jak lalkę i zaczęli iść w stronę wyjścia. Nagle się zorientowali, że Justin zniknął. Iwona jęknęła. Jednak wszyscy byli bardzo zmęczeni i olali swojego kolegę. Gdy doszli do końca groty, nagle zza rogu wyskoczył...JB przebrany za pszczołę! Trzymał w ręku jakiś słoik.
-Mmm..miodzio! Od miejscowego pszczelarza! Aż mi się chce bzykać!
-Dobra, to łap.- Nick rzucił mu małą paczkę, którą wcześniej zabrał z domu.
Wszyscy popatrzyli się na niego w osłupieniu.
-No co..-spytał zdezorientowany chłopak.- Rozdawali nam ostatnio w szkole na lekcji...
Reszta postanowiła go zignorować i poszli dalej, do domu.

Ale po drodze napatoczył się jakiś świr z pistoletem w ręku. Zaśmiał się jak psychopata.
-No...jakieś ostatnie słowo?- powiedział patrząc po kolei na Iwonę, Justina, Mitchela, Nick'a i Alę.
-Czacha.
-Pray.
-Auu...
-Playboy.
-Eeee..mydło.
Gostek zatrzymał się przy Ali.
-Ty! To były dwa słowa! Jesteś u pani! - wrzasnął po czym upadł w embrionalnej pozycji na ziemię.
Zostawili go w spokoju i ruszyli dalej. Mitchel się jeszcze o niego potknął, więc Iwona skopała świrowi klejnoty. Ten tylko coś wybełkotał, że poskarży się mamie.

Szli tak kilka godzin, aż zastała ich noc. Postanowili więc zatrzymać się w małej, uroczej, niewinnej chatce stojącej na zboczu góry. Po niebie przetoczyły się groźne pioruny. Nic nie podejrzewająca piątka przyjaciół wyważyła drzwi domku i weszła do środka z głośnym okrzykiem ,,Sparta!" . Rozejrzeli się po małym pomieszczeniu. W sypialni było łóżko, na którym ktoś leżał za zasłoną. Po krótkiej bitwie w kamień, papier, nożyce zadecydowali, że Nick sprawdzi kto to jest. Chłopak ostrożnie podszedł do zasłony. Sięgnął ręką i odsunął. Ich oczom ukazał się....owczarek w babskich gaciach z pluszową owieczką.
-Ej no...- powiedział wilk.- Nie dacie się przekimać. Babci tu nie znajdziecie.
-Czemu? Zjadłeś ją?- spytał Justin.
-No coś ty..chajtnęła się jakiś tydzień temu z leśniczym. Ja wiedziałem, że między nimi jest jakaś chemia. Ale niee...oni zaprzeczali. Tak tak.. ,,szczury w klopie" to tylko pretekst. I jeżdżą sobie teraz po Alasce na łosiach.
W chatce nastała cisza. Po krótkiej naradzie wykopali wilka do piwnicy i poszli spać.
Rano obudziło ich jakieś wycie. Znaleźli Justina na werandzie, który co chwila wrzeszczał:
-Łiiijuuuuuuuuułiiijuuuuuuu...0700 TAK! Mwahaha.
Po dokładnym przeszukaniu chłopaka znaleźli w jego kieszeni korektor.
-Jak możesz!? -krzyknęła Iwona.- Masz go cały czas przy sobie?! I nie podzielisz się z nami!?
Dopadli chłopaka i zaczęli wdychać korektor.
Nagle na Alę spadł orzeszek z drzewa.
-AA! Strzelają do nas! Na ziemie!- wszyscy padli pod krzesła i skulili się. Nick wyciągnął z kieszeni patelnię. Po 5 minutach na werandę weszła mała wiewiórka i wzięła orzecha.
-Intruz! Brać go!- krzyknęła Iwona i rzucili się w pogoń za wiewiórką. Po 20 minutach biegania jak debile po lesie, zwierzątko uciekło. Justin wdepnął po drodze w ptasie gówno. Schylił się i powąchał. Wszyscy się skrzywili z obrzydzenia.
-Ej..kupa ptaka nie śmierdzi!
Nie wiadomo czemu, Ala podeszła do JB i powiedziała:
-No chcesz iść na solo? E? E? E? Dajesz!.
Iwona usiadła na ziemi i krzyknęła:
-Zmieszaj go w z gównem!
Rozpoczęła się walka. W górze latała brązowa maź. Po 5 minutach wszyscy byli cali w.....błocie.  Ogarnęli się w przyleśnym toi toi-u i poszli dalej. Gdy wszystkim znudziła się droga, usiedli pod drzewem. Iwona z Alą zaczęły się sprzeczać.
- Ale przecież w komputerze nie mieszkają mali ludzie ! - twierdzi Iwona.
- A ciotka Helen ? Ona mieszka w komputerze...
- Wiesz.. To całkiem logiczne wytłumaczenie czemu tak śmierdzi.
- Ale to kozy w zagrodzie śmierdzą - zauważa Ala.
- Czekaj.. To ciotka Helen trzyma kozy w zagrodzie w komputerze ?
- Ciotka Helen trzyma zagrody w owcach...
- Ciekawe jak zagroda mieści się w owcy. - Iwona przedrzeźnia Alę, która się pomyliła. - I jeśli już to żubry.
- Ejj.. A to nie Justin pasie kozy w komputerze ?
- Nie kozy.. Mydło !
- Taa.. chodzą słuchy, że nawet jara mydło.. Albo haszysz.. Te dwie rzeczy mi się mylą.. - twierdzi Ala.
Tymczasem Justin szukał zabezpieczenia na starość.
- Mogę u ciebie zamieszkać ? - błaga Nicholasa.
- Nie będę z tobą murzynie mieszkał ! - broni się Nick.
-A w sumie męskie stringi nie są takie gejowskie -€“ stwierdził Justin po krótkiej ciszy.
Po chwili dołączyły do nich Ala z Iwoną.
-Dobra, mój serial zaczyna się za godzinę, musimy wracać do domu.- stwierdziła Ala.

Wrócili na chwilę do domu zabrać kilka rzeczy (mikrofalówkę, telewizor LCD, odtwarzacz DVD, komputer, laptop, najnowszej generacji blender i alpakę przywiązaną do płota, której wcześniej jakoś nikt nie zauważył) i ruszyli w drogę powrotną do domu. Jednak Ala nie zdążyła obejrzeć swojego serialu, bo po drodze spotkała ich burza śnieżna. Musieli się ukryć w jakiejś jaskini. Ostrożnie weszli do środka, gdzie palił się ogień. Obok siedział jakiś człowiek, ubrany w zwierzęce skóry, który gadał do kromki chleba.
-No, Stefan, posłuchaj...-zaczął facet do kanapki.- Ja wiem, że poznaliśmy się niedawno, ale..już cię pokochałem....
Nagle podszedł do niego Nick i, wyrywając mu z ręki chleb, powiedział:
-O świetnie. Żarcie.
Po czym zjadł kanapkę.
Psychol bez chwili wahania rzucił się z kijem na chłopaka. Ala się wkurzyła i wrzasnęła:
-Ty skurw*** nie będziesz bił mojego chłopaka!- i rzuciła w niego kamieniem, potem butem, a na końcu znowu poszkodowaną Iwoną. Ona tylko rozłożyła ręce w górę podczas lotu i krzyknęła:
-Łiiiii!


Kiedy burza śnieżna się uspokoiła, nasi bohaterowie poszli dalej. Zostawili w jaskini człeka ze zwymiotowaną kanapką. Pozwolili mu się wykrwawić. Nick strzelił focha na faceta i wyszedł z obrażoną miną. Szli przez jakąś dziwną dżunglę, kiedy nagle zaatakowały ich małe, puchate stworki. Iwona podeszła do jednego z nich i pogłaskała.
-O...jaki śłitaśny malućki puchaty piesio...
Stworek tylko odsunął się od Iwony, wyszczerzył ostre zęby i krzyknął:
-Mwahaha! Dżinga bunga! Szakalala! 
Po czym cały rój rzucił się na nic nie podejrzewającą czwórkę. Kiedy jakimś cudem udało im się wdrapać na drzewo i zgubić stworzenia. Justin spojrzał na pozostałych. 
-My tu zginiemy! Nie mamy szans! AAA! Ja..ja..musze do kibelka...
Iwona westchnęła. Zaprowadziła go do pobliskiego klopa przy drodze. 
-Ej tu jest droga? - spytała Ala. Przeszła kawałek, po czym wpadła do pobliskich kanałów. Iwona ją zignorowała i zaczęła dobijać się do wychodka. Okazało się, że Justin też zniknął. Kiedy do Iwony dołączył Nick, ona siedziała na betonie i wpatrywała się tępo w ziemie.
-Ej co ty..?- zaczął Nick, ale Iwony uciszyła go machnięciem ręki.
-ciś....zrobiłam sobie przerwę na myślenie.
-A gdzie Ala?- chłopak spojrzał na opustoszałą ulicę.- I JB- dodał po chwili, chociaż on go wcale nie obchodził. 
-A...Ala gdzieś wpadła do kanałów, a Justina też wcięło. Nara frajerowi. Jeśli myśli, że dalej mu będę płaciła alimenty, to się grubo myli. 
Nagle w miejscu gdzie zniknęła Ala, pojawiła się mała zabawka małpka, która wali talerzami. Nicholas ostrożnie podszedł do małpy i powiedział:
-Ostrzegam cię. Mam tu szynkę i nie zawaham się jej użyć. 
-O daj spokój głąbie. To ja, Ala. 
Iwona i Nick w osłupieniu patrzyli na małpę mówiącą głosem Ali. 
-To znaczy..to coś z czym teraz gadacie to taki jakby łącznik..oh, no dajcie spokój, musicie mnie stąd wyciągnąć. Tu jest Justin i on właśnie..omg..Justin! Nie! 
Nick rzucił się na małpę i zaczął ją dusić, ale po chwili się opanował i krzyknął:
-Ala!? AA! Odezwij sie! Gdzie jesteś?! Kochanie odezwij się! 
-Ogarnij się człowieku. I nie mów do mnie ,,kochanie"- powiedziała małpa głosem Justina. - Dziewczynie nic się nie stanie, jeśli zdążysz w porę do jaskini w pobliskich górach i...
Małpa nie dokończyła, gdyż Nicholas rzucił z całej siły ją o ziemię.
- O matko.. kto by pomyślał, że jesteś taki niedelikatny.. Ta małpa.. ona miała prawo pojechać na kolonie i przeżyć swoje życie ! Oh.! - i Iwona odwróciła się od Nick'a i usiadła po turecku.
- Na co czekasz ?! Idziemy ! - krzyczy zdesperowany Nick.
- Hmm.. A gdzie ? Bo zniszczyłeś jedyną WSKAZÓWKĘ ! - ostatnie słowo Iwona wykrzyczała tak głośno, że w oczach Nick'a pojawiły się łzy.
- Oj, dobra już.. Chodźmy do ścieków.. A tak właściwie to ktoś widział Mitchela ? - jednak Nicholas nie zwracał już na nią uwagi, bo gramolił się do studzienki.
Po 2 godzinach cichego marszu po kolana w ściekach doszli do rozwidlenia dróg. Zaczęli nasłuchiwać. Z jednego dochodziły piski gwałcących się szczurów, a z drugiego stłumiona czymś piosenka "Baby" i ciche krzyki "Zamknij się frajerze! Ja chce żyć... Nick gdzie jesteś ?" itd...
Nicholas bez wahania poszedł do drugiego tunelu.. Iwona miała wątpliwości.
- No cóż.. Ja bym poszła do pierwszego, ale.. NICK ! CO ROBISZ !? - krzyknęła gdy zauważyła, że Nick właśnie znokautował małego, irlandzkiego skrzata. Ten tylko zatopił się w ściekach i cicho jęknął gdy Iwona na niego nadepnęła biegnąć za Nicholasem. 
Przez 15. min. siłowali się ze sznurami, którymi związani byli Ala i Justin. Nick uwolnił Alę i zapomnieli o bożym świecie, a Iwona próbowała rozciąć patykiem sznurek na rękach Justina. 

Gdy po pół godzinie wszyscy byli już wolni, pobiegli szybko do pierwszego lepszego wyjścia i zaczęli sztachać się zmrożonym powietrzem z zanieczyszczeniami (a wszystko przez to, że nadal jeździmy samochodami. Wiecie ile spalin emituje do atmosfery silnik Diesel'a ?!).
- A tak właściwie to który dzisiaj ? - zapytał zdezorientowany Justin.
- 31 grudnia, bo co ? - odpowiedziała znudzonym głosem Ala. 
- KTÓRY ?! Ludzie dzisiaj sylwester ! - krzyknął nagle pobudzony Justin.
- To.. To coś zmienia ? - zapytała Iwona gapiąc się na gwiazdy.
- A która godzina ? - dociekał JB.
- Ech.. 23.37 - powiedziała Ala, a wszyscy przyjrzeli jej się z ciekawością.
- No co ? Nigdzie nie ruszam się bez zegarka.. Wodoodporny do 230m. - stwierdziła ze spokojem.
- Dobra. Chodźmy w jakieś fajne miejsce, wymyślmy życzenie i przywitajmy ten rok jak należy. - rozentuzjazmował się Justin.
- Ee.. Koleś jesteś cały w szambie. Jak chcesz PRZYZWOICIE przywitać ten rok ? - zapytał Nick.
- Oj to tylko szczegół.. Chodźmy !
I poszli.. Doszli do jakiegoś małego bajorka, stanęli pod drzewem i "myśleli" nad życzeniem. O północy rozległy się głośne huki, wiwaty i wybuchy, a po chwili niebo rozświetlały tysiące kolorowych petard.
I tak oto nasi bohaterowie spędzili swoje święta i Nowy Rok.
__________


I koooniec. To były świąteczno-sylwestrowe odcinki, teraz będą ,,normalne". 

Ktoś to w ogóle  lubi? 
<cykanie świerszczy>
 Nie? Tak myślałam...

~~dreamsx33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz