sobota, 22 września 2012

Bez tytułu 3

W poprzednim odcinku:
Justin i Iwona uciekają przed urażonym emocjonalnie tubylcem z wnętrza Ziemi (co było dziwne, że w ogóle  tam ktoś mieszka, zważając żyjące w epoce prehistorycznej dinozaury). Ala i Nick biegną za nimi wszystkimi tak o, z czystego pragnienia mocnych wrażeń.

-Aaaa! aaa!- krzyczy Iwona, machając rękami.- Mamo! Jakiś brudny, lumpowy niechluj mnie goni! I..auu!
Nie dokończyła, bo wpadła na drzewo. Justin, myśląc teraz o makaronie i klopsikach w sosie mięsnym  nawet tego nie zauważył. Tubylec był tuż tuż. Nagle w oddali wszyscy usłyszeli ryk. Ala i Nick gwałtownie się zatrzymali przed sapiącym człowiekiem, który, o zgrozo, zgubił w biegu opaskę na biodra.
Zza drzew wyłonił się nagle..ogromny tyranozaur! Ala do niego podeszła i pogłaskała w nogę (no tak, inne dziewczyny mają małe pieski, kotki, chomiczki, tarantule, ale Ala ma dinozaura, bo to takie oryginalne...)
-Dobry Rexiuu..tak..mama cie kocha...(what the..?)
-Nie jesteś jego matką.- przypomniała jej Iwona.
-Ciiś..on nie musi wiedzieć.
Za Rexem stał jakiś mały, inny dinozaur. Widać, że było to jego dziecko.
-No pięknie...to ty się szlajasz nie wiadomo gdzie i zapładniasz dinozaurzyce (rozpłodowiec jeden),  kiedy ja szukam wyjścia z tej dziury? Dosyć tego, zabieramy się stąd.- powiedziała i odwróciła się na pięcie. Rex pomachał jej na pożegnanie swoją krótką łapką.
Nastała noc. Ale nikt nie spał. Wszyscy zastanawiali się, jak mają się wydostać z wnętrza ziemi. Nagle światło zgasło i.....
-I znowu wywaliło korki.- mruknął Nick.
Wszyscy stali na wielkiej pustyni. Ala spojrzała na zegarek.
-No pięknie...przenieśliśmy się do prehistorii.
-Ey...masz zegarek, który ci mierzy epoki? Fajny! Ja też taki chcę! Skąd go masz?- napaliła się Iwona.
-Od kolesiów z FBI.- pochwaliła się Ala. (tak, pewnie im rąbnęła jak ją przesłuchiwali)
Poszli przed siebie i wkrótce ujrzeli niewielki głaz. Koło niego kręciło się 3 człekokształtnych. Dwóch z nich przywiązywało tego trzeciego i już, już mieli go dźgnąć patykiem, kiedy nagle...
Justin bohatersko rzucił się na goryli i powalił ich swoją skromną znajomością karate. (czytać: Justin podbiegł do nich, a oni uciekli, gdy zobaczyli jego twarz)
Po krótkiej naradzie (która trwała tylko 3 godziny) wszyscy postanowili, że nowy przybysz idzie z nimi. Oczywiście dziewczyny były przeciwko, bo okazało się, że to napalony zboczeniec, ale chłopcy się uparli.
-A srajcie się!- krzyknęła Ala i poszły z Iwoną w przeciwną stronę.
Weszły głębiej w las. Gdy znalazły wodę, pożywienie i schronienie, zrobiło się im żal chłopaków i postanowiły ich poszukać.
Chłopcy tymczasem (i Dope- bo okazało się, że tak ma na imię człekokształtny, który umiał mówić) stanęli na środku polanki i postanowili znaleźć sposób na obronę przed dinozaurami. Dope wyjął pojemnik z jakimś żółtym płynem i wyjaśniał na czym to ma polegać.
-Więc tak..oblejemy się moczem dinozaura i wtedy zamaskujemy nasz zapach.
-Czekaj..czegoś nie rozumiem..stałeś pod klejnotami dinozaura i łapałeś jego siki do butelki?- spytał JB.
Nastała chwila ciszy.
-Tak..właśnie tak.- Wyjaśnił Dope, po czym wylał na siebie połowę zawartości butelki. - Och..taak..jaka odświeżająca kąpiel..o..o nie...trochę szczypie w oczy..moje oczy..piecze! piecze! aaa! pieczee!
Nagle przyszedł jakiś mały dinozaur i zlał się na nogę panikującego Dope'a.
-Ha. A widzisz. Nawet zlanie się szczynami dinozaura nie pomogło. - Nick widać miał z tego niezły ubaw.
Chłopcy dołączyli do dziewczyn i poszli spać. Z wyjątkiem Dope'a, który musiał się umyć, żeby wejść do namiotu. A że w okolicy nie było żadnego jeziorka.....
Wrócił po godzinie. Jak się okazało znalazł bagnistą kałużę pełną spermy tyranozaura. Ze względu, że nikomu nie powiedział gdzie się umył mógł spać w namiocie.
Wcześnie rano Iwona z Justinem poszli poszukać czegoś prymitywnego do jedzenia. Gdy dotarli do krzaczka z fioletowymi owocami tak się napalili ich kolorem, że wszystko zjedli. Niestety były to szkodliwe owoce i zaczęły się zwidy. Wydawało im się, że są na łące i bawią się w berka. Gdy tak biegli [to im się nie zdawało] wpadli przez przypadek na brzuch spasionego i zarośniętego faceta.
- Pochwalony... - wyjąkał Justin po tym jak jagódki przestały działać. Dzikus popatrzył na nich krzywo.
- Wiecie co robię tu z intruzami takimi jak wy ? - zapytał.
- Yyy... Miziacie po brzuszkach ? - zapytał przestraszony Justin, podczas gdy Iwona uciekała. Grubas zaczął ich gonić. Po drodze mruczał coś do siebie, że lubi się znęcać. Iwona pociągnęła Justina do jakiejś malutkiej jaskini. Tubylec przebiegł obok, zauważył że uciekli, zaryczał wściekle i poszedł.
- Haha.. Mój mózg zasługuje na pochwałę (jaki mózg?) - zaśmiała się Iwona, dumna z kryjówki. - Brawo mózgu. Chociaż jeden pomysł z głowy, a nie z dupy...
Po minucie siedzenia w jaskini, dla bezpieczeństwa, Justin zaczął się wiercić.
- Ja chcę bananka ! - zaczął marudzić.
- Dobra, spadamy stąd. - stwierdziła Iwona na skraju wytrzymałości.
Gdy doszli, Ala z Nickiem już przygotowywali śniadanie. Tuż przed ogniskiem Justin upadł na twarz i zaczął jęczeć, bo walnął się w brzuch. Gdy Ala zobaczyła ich miny popatrzyła na nich z ciekawością.
- Gdzie wyście byli po to żarcie ? - zapytała. Justin i Iwona zaczęli jedno przez drugie opowiadać swoją wersję wydarzeń.
- Hej ! - krzyknął Nick. - pogadajmy na spokojnie.
- Okey.. W pełni popieram, ale czy ktoś widział moją śledzionę ?  - zapytał JB zdezorientowany, trzymając się za brzuch.
Zaczęły się wielkie poszukiwania śledziony Justina. Nawet Ala i Nick dali się w to wciągnąć (pomijając szczegół, kiedy to Iwona sypnęła im trochę gumi jagódek do jedzenia). Po godzinie szukania wyszli znowu na pustynię. Przed nimi rozciągała się zgraja ogromnych dinozaurów. Kiedy już wszyscy myśleli, że to ich koniec, a Nick zaczął przepisywać swoje majtki z dniami tygodnia swojej młodszej siostrze, gady zaczęły nagle tańczyć breakdance. Pozostali się do nich przyłączyli i zaczęła się wielka imprezka. Niedaleko nawet znalazł się motel z basenem. Dope stanął w kolejce po drinka i zaczął coś bredzić.
-On mówi ze załatwi nam tutejsze koktajle.- powiedziała Ala, o dziwo rozumiejąc kolegę.- To jakaś mocna rytualna mieszanka.
W tym samym czasie, gdy Dope mówił, a Ala tłumaczyła, chłopy odebrali swoje koktajle i zaczęli je pić.
- Ale są skutki uboczne.- ciągnęła dalej Ala.- Możecie mieć po tym zawroty głowy, wymioty, głupotę, upośledzenie umysłowe i możecie widzieć ogolone pingwiny (czyli norma, to wszystko już widzą na co dzień..)
Nick i JB popatrzyli na Alę przerażeni.
-To chyba jakiś narkotyk.- dokończyła.
Kiedy Ala i Iwona poszły na miasto z dinozaurami,  naćpani chłopcy i Dope zostali nad basenem.
-Stary..kocham cie..- powiedział Dope do JB.
-I ja też cię kocham..
-O...dam dyche za to, że go pocałujesz.- powiedział Nick do Justina.
-No jasne, chodź tu...- powiedział JB i zwalił się na kumpla. Ten się zrzygał.
-O fe...nie..teraz nie chce cię całować! Zabierz go!. - krzyknął chłopak i zwalił człekokształtnego do basenu.
W tym samym czasie wróciły Iwona z Alą i zdołały ocalić topielca. Po 2 godzinach Nick, Justin i Dope przytulili się do siebie i siedzieli przy ognisku.
-Wyglądacie jak pedały.- powiedziała Ala.
-Spieprzaj ode mnie, pedale!- krzyknął Nick i odtrącił resztę.
Wszyscy wkrótce zasnęli przy dogaszającym ognisku.
Rano Ala z Nicholasem obudzili Iwonę i Justina i zwinęli się jak najdalej od Dope'a. I gdy tak szli i szli po prehistorycznych ziemiach, mijając dinozaurze jaja, przed nimi zamajaczył jakiś wysoki budynek. Na początku myśleli, że to fatamorgana. Znaczy.. Ala z Nickiem tak myśleli, bo Iwona i Justin już biegli w kierunku budowli. Jednak gdy walnęli w ścianę wszystkie wątpliwości się rozwiały. Tak oto przed nimi stał ogromny gmach..
- Kino ! - pisnęła Iwona. Ala z Nickiem przejrzeli repertuar i zastanawiali się jak wkręcić się na film. Justin stał wpatrzony w jakiś plakat. Nikt nie zastanawiał się co kino robiło w środku prehistorycznej dżungli.
Po 5 min. Ali i jej chłopakowi udało się władować na film sensacyjny. Iwona z JB z nudów zaczęli patrzeć na wyświetlane filmy.
- Gdzie... on... jest ?! - wysyczała Iwona z wściekłością, mając na myśli film, który powinien mieć premierę dzisiaj. (tak, nasza droga Iwonka jak miała jeszcze fazę na Justina czekała na ,Never say never' ale na naszym zadupiu nie puszczali tego w kinach, więc TheS. postanowiła się wyżyć w opowieści xD) Justin również nie był zachwycony, nie widząc ukochanego tytułu na spisie.
- Podpalmy to trzeciorzędne kino ! - powiedział Justin wybuchając spazmatycznym śmiechem. Iwona walnęła go prawym sierpowym.
- Auu ! - zawył chłopak - A to za co ?!
- No wiesz.. myślałam, że dostaniesz konwulsji ze śmiechu.. - powiedziała i pomogła mu wstać. Jak tylko Justin otrzepał swoje ubranie, ochroniarz wyszedł, ciągnąc za sobą Alę i Nick'a.
- I żebym was tu więcej nie widział ! - krzyknął i wyrzucił ich w piach. Skoro każdy był obrażony na kino, nie było przeszkody, żeby nie wywołać 'małego' pożaru.
Akcja przebiegła zgodnie z planem. Iwona wylała 3 litry benzyny, Ala zapaliła i rzuciła zapałkę, chłopcy osłaniali tyły. Gdy budynek wybuchł i wszystko stanęło w ogniu, nasi bohaterowie, tak jak na filmach, szli w spowolnionym tempie, ciemnych okularach i skórzanych kurtkach. W powietrzu latało mięso, popcorn i postrzępione plakaty.

Wszyscy szli przez pustynie, szukając nie wiadomo czego. Nagle ich oczom ukazał się...samolot. Taki pasażerski, stary, w kolorze pomarańczowym. Nick i Justin zaraz się napalili na lot i wsiedli szybko do środka. Dziewczyny do nich dołączyły.
-A Stanisława leci z nami, nie?- spytał JB z nadzieją.
Stanisławą okazał się kościotrup, który leżał w samolocie. Bez słowa komentarza, Ala i Iwona usiadły i zapięły pasy. Grat o dziwo ruszył i wszyscy wzbili się w przestworza. Gdy chłopcy nic nie widzieli, Iwona złapała za szmaty Stanisławę i wyrzuciła. (Nie! Stanisława! Trzymaj się!)

Lecieli tak już od dobrych paru godzin. Ze względu na to, że wlecieli w strefę lotną ptaków, mało się nie pozabijali. W dodatku w powietrzu unosiły się jakieś opary i każdy widział kolorowe pegazy. (pegazo-jednorożco-żyrafo-dinozaury! xD)
-Boobby!- Ala przypomniała sobie o swoim starym przyjacielu.
-Gdzie!? Który to?!- Iwona brała krótką lekcje karate.
-Ey...ja muszę za krzaczek...- powiedział Nick i spróbował wylądować.
Ale Nick'owi za bardzo się spieszyło w ustronne miejsce i rozwalili się na pierwszym lepszym drzewie. Następnie okazało się, że pegazy nie były złudzeniem. Otoczył ich krąg jednorożców (pf, pegazy a jednorożce to dwie różne rzeczy..) i zabrały na tęczy do swojej magicznej krainy. Dały im jeść i pić, a po cudownie spędzonej nocy.... na grze ,,przypnij ogon do jednorożca", wstali wcześnie rano przywiązani linami do kijów nad ogniskiem. Okazało się, że pegazami były.....przebrane złe karły! (o, nie! I co się teraz stanie z naszymi bohaterami? O.O)
-Hu ha ho! Johnny Bravo!- krzyknął Justin i uwolnił wszystkich z lin. (eee?)
-Ah jo..jestem Goofy.- powiedziała Ala i dostała napadu głupawki.
-A wszystko po to..by nasz lud był bezpieczny...- Iwona wczuła się w klimaty.
-Y...a ja nic nie wymyślę. - stwierdził Nick i pchnął szefa karłów do ogniska. Ten zaczął się wydzierać, za to lud karłów włożył Nick'owi na głowę koronę, okrzyknął go nowym władcą i kazali rządzić swoim małym państwem przez 30 dni, bo potem go i tak zjedzą. Nicholas, po krótkim namyśle, przyjął propozycję, aby potem, wraz ze swoimi przyjaciółmi, uciec w super nowoczesnym poduszkowcu.
Wylądowali nad urwiskiem, gdzie latały gigantyczne motyle z ADHD. Obserwowali jak taki jeden dostał spazmów.
-Andrzeju! Lecę do ciebie!- krzyknął. Jeb w drzewo. Posypały się skrzydełka i motyl poleciał na ziemię.

cdn...


______________

Cześć....tym jednostkom, które jeszcze postanowiły czytać lub przeglądać te głupoty xD
Jest jeszcze kolejna seria, nie wiem po co, to chyba tak dla siebie...
 
~dreamsx33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz