W ostatnim odcinku:
Taylor, Blondynek, Ala i Iwona jadą autostradą. Nagle zaczyna ich ostrzelać policja i wpadają w bezdenną przepaść. Cisza. Obraz przed oczami zgasł.
Auto o coś uderzyło. Nikt się nie odzywa. Ala podejmuje rozmowę:
- Ej, skoro ta przepaść jest bezdenna to dlaczego na czymś wylądowaliśmy? -
Nikt dalej nic nie mówi. Po 5 godzinach Iwona dostaje palpitacji, Taylor ma przerażenie w oczach, a blondynek jak się okazało miał klaustrofobię od samego początku.
- Sztachajmy się perfumami, klejem i sztyftem do nosa!- krzyknęła nagle z radością Ala.
Po 5 minutach:
- Klej się skończył..- jęknęła Iwona
- Dobra wysiadamy stąd- zarządził Taylor. Wszyscy wygramolili się jakoś z małego autka i ruszyli w ciemność. Ala dostała nagle głupawki.
- i przez tęczę będę skakać, dopóki słońca blask! i przez tęczę będę skakać, bo chcę taaak! uu..jednorożec!- zaczęła mieć omamy. Skoczyła w jakąś dziurę. Okazało się, że jest to przejście do wodospadu. Reszta grupy poszła w ślady Ali. Cudem przeżyli spadający strumień wody, który przeniósł ich do serca dżungli.
- Ja nie mogee.. patrzcie Tarzan!- krzyknął Taylor pokazując na jakiegoś owłosionego orangutana.
-Oooo... no witaj.. - Iwona podeszła bliżej do człekokształtnego, patrząc się mu głęboko w oczy. Blondynek poczuł się urażony, a zarazem zazdrosny.
Ala, która już doszła do siebie, odciągnęła Iwonę od orangutana. Poszli dalej. Nagle usłyszeli szmer i z krzaków, ze wszystkich stron, wyszły króliczki Playboya w przeróżnych kolorach. Nie mieli szansy na ucieczkę.
- To nasz robo taniec, to nasz robo taniec..- blondynek zaczął tańczyć taniec robota. Wszyscy patrzyli się na niego jak na debila.
Ku zdziwieniu zebranych, króliczki zaczęły również tańczyć jak roboty i tak cała nasza czwórka przedostała się przez playboyową ścianę króliczków.
- na ziemie! padnij!- wielki jak szafa dwudrzwiowa koleś w czarnym gajerku i okularach przeciwsłonecznych z pistoletem w ręku zaczął do nich wrzeszczeć
- a ty kto?- Taylor z zazdrością patrzył na okulary faceta w garniturze. (a na dworze było 30 stopni Celsjusza, na pewno było mu bardzo ciepło).
- Nazywam się Bond. James Bond.
Dziewczyny wlepiły w niego oczy. Taylor i Blondynek, zazdrośni, rzucili się na gościa, zabrali mu pistolet, sprzedali kilka kopniaków w krocze i odeszli. Dziewczyny podążyły za nimi. James pobity i zesrany ze strachu na ziemi juz im się nie podobał.
Szli tak jeszcze z 6 godzin bez przerwy (ciekawe jak to możliwe) aż doszli do małej polanki, z której wyrastały z trawy... chupa chupsy! Iwona z radości przebiegła cała polankę, Blondynek szczypał się w rękę, myśląc, że to sen, Taylor zemdlał, a Ala wreszcie uznała, że życie ma sens.
- No i z czego wy się tak cieszycie, debile?- Mulan w stroju z liści weszła na środek polanki. Wyciągnęła przed siebie ręce i.. światło zgasło.
Obudzili się. Było chyba koło południa. Stwierdzili, że siedzą w zmeliniałym, kamiennym domku. Pospiesznie wstali i zaczęli uciekać. Podążając przez zaśmierdłe, brudne ulice Slumsów, minęli grupkę dzieci ze starszą kobietą. Iwona, nie wiedzieć czemu, złapała jedno w biegu i przytuliła do siebie (a ponoć nie lubi dzieci). Natychmiast stara kobieta zaczęła ją nawalać po głowie i krzyczeć, żeby oddała jej dziecko i że wygląda na dziw** z burdelu z zaspermionymi łapskami. Iwona poczuła się urażona, ale nie było na to czasu. Biegli tak jeszcze kawałek, następnie schowali się w jakiejś piwnicy w starej kamiennicy. Śmierdziało tam stęchlizną i szczurzym moczem. Iwona musiała nieść swojego Blondynka, na wskutek jego zemdlenia. Dalszą drogę przebyła ledwo idąc. Piwnica, jak sie później okazało, była lochami. Kiedy doszli do brudnych ścieków, a brązowy szlam lał się wodospadami, Ala poczuła, że zwymiotuje. Nagle z wody wyłonił się krokodyl. Podszedł do Taylora i łapiąc go za koszulkę, jak za szmaty, krzyknął:
-Ja chcę się stąd wydostać do cholery! w tym szlamie pływają gówna!
Taylor, reagując bardzo szybko i nie zważając na zdałnienie krokodyla, wyciągnął plastikowy widelec i wbił mu w oko. Poszli dalej. Szli tak i szli nie wiedząc, kiedy będzie koniec tego zasmarkanego lochu, kiedy ujrzeli małą drabinkę prowadzące na powierzchnię. Kiedy wreszcie udało im się wyjść [po małej wojnie między Alą i Iwoną, która pierwsza ma wejść na drabinkę] odetchnęli z ulgą i usiedli na ziemi. Ale spoczynek nie potrwał długo. Przed ich oczami ukazał się w całej swej okazałości... jakiś człowiek.
- A! kosmita!- krzyknęła Ala
- Jestem Srimi- przywitał się obcy.
- Do tego imię ma jak jakiś pedał- stwierdziła Iwona.
Srimi, urażony tym co powiedziała Iwona , wyjął z kieszeni patyk.
- wojnaa!- krzyknął.
Ala z Iwoną popatrzyły na siebie.
-reaktywacja!- krzyknęły w tym samym czasie. Iwona wyciągnęła z kieszeni małe pudełeczko, nacisnęła guziczek i z wnętrza wyleciał pistolet z amunicja (którą był dżem wiśniowy) i widły. Ala zrobiła to samo tylko, że dżem był truskawkowy i miała łopatę do odśnieżania.
Pierwsza ruszyła Iwona, od razu zaczęła strzelać do Srimiego dżemem. Ala, podhaczawszy co chwilę kosmitę, ostrzeliwała go również truskawkową amunicją [Taylor z blondynkiem w tym czasie usiedli sobie wygodnie na ziemi, i jedząc popcorn, oglądali z zaciekawieniem całą scenę. Co z nich za faceci? Powinni bronić swoich dam w obliczu wojny!]. Obcy, nie wiele wiedząc o zabijaniu i bronieniu się, machał w to jedną w to druga stronę małym patyczkiem, który złamał się po 3 ciosach dżemem. W końcu padł na ziemię, porzucił swój patyczek, zaczął bujać się jak małe dziecko ssąc kciuk i wołając:
- kapitanie Dżimbo obroń mnie! kapitanie Dżimbo obroń mnie!
- podpalić!- zawołała Iwona
Ala popatrzyła na nią jak na wariatkę, tego się po niej nie spodziewała. Ale nie mając nic innego do roboty uznała, że to nie jest taki zły pomysł.
-Albo.....- dodała po chwili namysłu Ala [zwykle dużo nie myśli, bo to za wielki wysiłek] - możemy go zrzucić w próżnię kosmiczną!
I tak, z obsranym ze strachu Srimim w worku, pojechali wszyscy na lotnisko.
Po 10 godzinach oczekiwania i grania w pasjansa, wsiedli do samolotu.
Taylor dostał olśnienia.
- Ale jak mamy go zepchnąć w próżnię kosmiczna, to powinniśmy polecieć rakietą, albo statkiem kosmicznym.
- a skąd mamy wziąć statek kosmiczny?- blondynek, który nie odzywał się do tej pory, popukał się w czoło. Ala zmrużyła oczy i popatrzyła na chłoptasia Iwony, w każdej chwili gotowa bronić Taylorka.
-Na przedmieściach jest ,,Bar pod antenką", którą prowadzą kosmici, na pewno by nam pożyczyli auto na drogę. - odpowiedział Taylor tryumfując ze swojej świetnej orientacji w terenie i znajomości nawet tak dziwnych ulic i miast.
Ale nadal wszyscy siedzieli w samolocie, który już wystartował. Po 4 godzinach lotu samolot wylądował. Wychodząc z samolotu, gorąc uderzył ich w twarz. Iwona dostała zawału. Teraz to biedny blondynek musiał się namęczyć i wysilić, żeby zabrać swoją wybrankę z pokładu samolotu. Ala podeszła do jakiejś skąpo ubranej panienki z dużymi cyckami. Taylor zaczął ślinić się na jej widok. Ala dała mu z placka w twarz i od razu wrócił na ziemię.
- witamy na Hawajach!- powiedziała znienawidzona przez Alę dziewczyna wyglądająca jak z burdelu.
Wszyscy się zakwaterowali. Weszli do środka pokoi. Iwona oburzona wyszła ze swojego.
- a te stringi na moim łóżku to jakiś żart?!- krzyknęła pokazując kawał różowego materiału.
-och.. to moje.. - panna-co-wygląda-jak-z-burdelu pojawiła się nie wiadomo skąd, wyrwała Iwonie stringi i zniknęła w pokoju.
Tym razem to blondynek zaczął się ślinić na jej widok. Dostał w łeb od Iwony cegłą.
Zapominając o zdarzeniu w korytarzu hotelowym, poszli na plażę. Ujrzeli grupkę krzyczących i klaskających gapiów, którzy tworzyli krąg. W środku, jak się później okazało, tańczyła limbo Lillo ze swoim małym potworkiem Stich'em. Ala dostała palpitacji, kiedy spódniczka z liści Lilo spadła jej na dół. Gdy poszli dalej brzegiem plaży, przypomnieli sobie, że zostawili w worku Srimiego. Koło samolotu. Pędem pobiegli w kierunku gotowego do startu samolotu, krzycząc:
- stać! zatrzymać się! tam jest jeden mały kosmita w worku, którego trzeba wyrzucić!
Pilot patrzył jak na debili na Alę, Iwonę, blondynka i Taylora.
- jeszcze sobie pomyśli, że tam są jakieś zwłoki, i co wtedy?- zapytała Iwona.
- wtedy szykuj siano i zapałki- odpowiedziała Ala z uśmiechem na twarzy.
- a jak nas zamkną w więzieniu?- blondynek miał wizję śmierdzącego więzienia z jakimś pedofilem w środku. Po raz kolejny padł na zawał.
Po 5 minutach cucenia go, doszedł do siebie.
- jak jeszcze raz mi tak zejdziesz na zawał to nie kupię ci komiksu z kaczorem Donaldem!- krzyknęła Iwona do blondaska.
Kiedy odeszli na bardzo bezpieczna odległość otworzyli worek, wyjęty z samolotu.
W środku było pusto.
Poszli za krzaczek. Widzą rozmowę Srimiego... z kolegą...?
- Martwiłem się o ciebie - zaczął Srimi niebezpiecznie sentymentalnym tonem. - Czasem po takim łomocie to są jakieś zmiany w mózgu. No to przyszłem zobaczyć, czy cię nie pogięło...
- Przyszedłem... - odruchowo poprawił ten drugi mimo zapuchniętych warg.
- Przyszłeś ? - Srimi zaciekawił się znienacka.
- Mówi się "przyszedłem", a nie "przyszłem" - wyjaśnił ten drugi, choć widać było, że każde słowo sprawiało mu trudność. Srimi wykonał ciężką pracę myślową, wreszcie skonstatował:
- No... przyszłem...
- Przyszedłem - rozpoczął nową rundę kolega Srimiego.
- Ale gdzie przyszłeś ? - Srimi był już bliski rozpaczy.
Widać było, że jeszcze chwila a ten drugi zacznie krzyczeć. Musiał czuć się jak na jakiejś sadystycznej karuzeli. Nagle Srimi obrócił się i zobaczył naszych bohaterów. Zmienił się w wielki wir i wszyscy znaleźli się... w szpitalu na oddziale położniczym. Kolega Srimiego, Szajbus, leżał na łóżku ginekologicznym i... RODZIŁ ! Po dwóch godzinach wszyscy usłyszeli:
- krzyk położnej: "No, ostatni raz! Przyyj !"
- krzyk Szajbusa: "Nigdy więcej se*u!"
- krzyk Srimiego: "Czekoladowe, ja pier*olę!"
- krzyk malucha: "Łeee!"
Nagle światło gaśnie. Idą wzdłuż pewnego polskiego gimnazjum. Mijają jakiegoś nauczyciela, chyba pedała, który bacznie obserwuje tyłki Taylora i Blondyna. Później widzą jakąś starą i powykręcaną artretyzmem panią profesor o dziwnym imieniu na identyfikatorze. Przechodzą koło uczniów, ale nikt ich nie zauważa. Postanawiają to wykorzystać. Blondyn z Taylorem od razu biegną do szatni dziewczyn krzycząc co chwila:
- Partykuła... Paartykuła ! No mówię ci, że to partykuła!
- Nieprawda ! To zaimek rzeczowny !
I znikają w szatni dziewczyn. Iwona z Alą będąc na wyższym poziomie umysłowym postanawiają pójść do automatu i zjeść wszystkie batoniki. Po dwóch godzinach 'raju' chłopcy mają wywalone języki i oczy, a dziewczyny czekoladę na twarzy. Nagle. No właśnie. Nic się nie dzieje.
- Zwykle w takich momentach gaśnie światło - rozmyśla Ala.
Słychać tupanie.
- Cii... Idzie komornik ! - mówi Iwona z obłędem w oczach.
- Ile kur*a można nie płacić rachunków, hę ?! - komornik kieruje pytanie do przerażonej czwórki. - Jestem pan Podgrzybek. - przedstawia się nieznajomy.
- AA! komornik Podgrzybek!- blondynek kładzie sie na podłogę i robi pozycje pancernika.
Ala z Iwoną poczuły głód nikotynowy.
- idziemy do sklepu po faj..e... czekoladę- mówi Ala patrząc na reakcję Taylora. Ten jednak został osaczony przez kilka nauczycieli pedałów. W takiej chwili każdy czułby się niezręcznie.
- eej.. zabieracie mi powietrze i naruszacie moją intymność.- Taylor odwrócił głowę. Nie chciał patrzeć w oczy nauczycieli. Tkwiło w nich pożądanie. Ala, pozostawiając Taylorka na pastwę gwałtu, i Iwona, zostawiając blondynka leżącego nadal na ziemi w pozycji pancernika, poszły do kiosku po ,,czekoladę". Wychodząc ze szkoły, wyskoczyła przed nimi grupka uczniów ninja. Zaczęły uciekać. Biegnąc wzdłuż budynku, natknęły się na ślepą uliczkę.
- Nie wierzę, że zginę w taki sposób! I to z tobą!- Ala panicznie szukała drogi ucieczki. Iwona wyjęła z kieszeni kanapkę z szynką i, jak kretynka, zaczęła wymachiwać przed ninja. Ala i ninja popatrzyli na nią jak na debila.
- A myślałam, że z wiekiem to minie...- Ala westchnęła.
- Zaraz..- uwagę Iwony odwróciło zdanie, wypowiedziane przez jej koleżankę- ty MYŚLAŁAŚ?!
- No co, zdarza mi się czasem..- Ala się oburzyła. - Jak możesz zadawać takie pytania? Ty wiesz, jak mnie ranisz?!
Ala przecisnęła się koło zdezorientowanych ninja i obrażona, z godnością odeszła w stronę wejścia do szkoły. Czas ocalić Taylora od grupki spedalonych nauczycieli. W tej chwili właśnie Taylor machał rękami i co chwila rzucał w nauczycieli kotletami.
Do szkoły weszła Iwona, wioząc za sobą na taczce rzeźbę Teletubisia z mlecznej czekolady. Ali napłynęła ślinka do ust.
- to prezent na przeprosiny.. nie chciałam cię urazić. Ja też za wiele nie myślę, wiesz o co mi chodzi..- Iwona spoglądała na Alę jak bezbronny psiak.
Ala się wzruszyła.
W spowolnionym tempie biegły ku sobie, aby sie pogodzić.
Ale Ala zamiast uściskać Iwonę, pobiegła przytulić Teletubiosiowo- czekoladowy posąg. To było coś. Iwona się dołączyła.
Po 3 minutach po ponad 4 metrowym posągu nie było śladu. Odwróciwszy wzrok, dziewczyny zobaczyły, jak Taylor macha jakimś patykiem przed pedofilami, broniąc się jak przed psami. Iwona przypomniała sobie o swoim blondynku i pędem pobiegła go szukać. Zastanawiała się, gdzie go ostatnio zostawiła.
- chyba wszczepię mu GPS'a w gacie.- rozmyślała.
Wracając do Taylora: Ala podeszła do grupki myślących inaczej nauczycieli i prysnęła im w twarz gazem na niedźwiedzie. Uciekli krzycząc cos po drodze i przeklinając. Ala z Taylorem znaleźli Iwonę i blondynka w męskiej toalecie. Iwona głaskała blondynka po głowie i mówiła:
- no już, dobrze. Pan Podgrzybek już dawno sobie poszedł.
- ja wiem, ale widok jak ogląda pornosy był przerażający- mały blondynek trząsł się ze strachu. Wciąż przed oczami stawał mu obraz komornika.
Po 10 dawkach prochów uspokajających dla blondynka, nasza czwórka bohaterów ruszyła do domu. Iwona musiała jakoś przenocować blondynka pod łóżkiem. Taylor miał się schować u Ali w szafie albo na balkonie. Ewentualnie w piwnicy. Szli tak, wdychając świeże, zatrute spalinami i gównami powietrze. Ptaki latały i bombardowały kupami gdzie popadnie, bezpańskie psy gwałciły się z kotami na ulicy. Ale Ala, Iwona, Taylor i blondynek się tym nie przejmowali. Może zakończył się już rozdział tej powieści, ale dla naszej czwórki zaczął się zupełnie nowy rozdział w życiu...________
Hi!
Serdecznie dziękujemy, za brak komentarzy ^^.
Kilka sprostowań:
1. Za fragment ze szpitalem, Srimim i Szajbusem dziękujemy autorce książek z serii o Rudolfie. Książka jest świetna, mimo że polska xD.
2. My nie palimy.
3. Nie pytajcie skąd inspiracja na kosmitę imieniem Srimi...
Tsaa... nie wiem czy ktoś to wgl czyta. No nic.
- TheSimpsonizer -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz