poniedziałek, 10 września 2012

Xmas story 1

Mroźna zima. 1 grudnia. Pada śnieg. Małe dzieci z paniki rzucają się z parkowej ławki w zaspy śnieżne. Matki dostają apopleksji. Mężczyźni w ciąży robią zapasy ogórków korniszonych. Staruszkowie nabawiają się klaustrofobii w ciasnych mieszkankach piwnicznych. W całym kraju wybuchła panika, bo nadeszła zima.....
Tymczasem Ala i Iwona idą sobie jak gdyby nigdy nic po śniegu i rzucają się śnieżkami. Jak psychopata przebiegł koło nich krzycząc:
-AAAA! Lód! Śnieg! Woda! ratunku! Zamieniam się w potwora!
Wyglebał się za rogiem. 
Iwona i Ala podchodzą do drzwi publicznego gimnazjum. 
- THIS- IS- SPARTA!- robią wejście smoka przez wywalone drzwi i są w środku. Od razu biegną do automatu z gorącą czekoladą. Po drodze Iwona przewraca małego chłopczyka w wielkich okularach i strąca mu książki. Kujonek oburzony popatrzył na rozwalone rzeczy, spojrzał na Iwonę i wrzasnął:
- JESTEŚ U PANI!
Ala zaciągnęła za szmaty Iwonę i zrobiły włam do automatu. Po godzinie leżały w kałuży czekolady i robiły aniołki. Zasnęły od podwojonej dawki kofeiny.
Nagle ze snu budzi je silny zapach.
- Fuu... Nicholas co tam masz ? - pyta śpiąca Iwona.
- Co ? Ja ? Nie nic...
- Gadaj co tam chowasz ! - Ala traci cierpliwość. Nicholas wyciąga małą buteleczkę z czerwonym płynem.
- I co to niby ma być ?! Znowu ?! Nicholas, to jest krew, prawda ? - pyta Ala, gotowa pomóc chłopakowi rzucić "nałóg".
- Jaka krew ? To sok z gumi-jagód ! - broni się chłopak. W tym momencie pojawił się Justin.
- Uu... Czekolada. JB lubi. Fuuj.. Co tak śmierdzi ? - pyta odsuwając się od wszystkich.
- Niic. - odpowiadają zgodnie Ala i Nick. Iwona siedzi cicho, przyglądając się Justinowi.
- Ej, co zrobiłeś z włosami ? - pyta, bliska płaczu.
- Ah, to. To mój nowy image. 
- Lansujesz się na niechluja ? - pyta Ala z niedowierzaniem. 
- Nie. Chodźmy. Jakiś gówniarz poszedł po dyrektora, bo.. No nie ważne. Chodźmy. - prosi Justin.
- Dobra. Chodźcie ! - krzyczy Iwona popychając resztę w stronę wyjścia.
Po kilku minutach drogi natrafili na zaśnieżoną plandekę. Justin natychmiast się na nią wgramolił, odśnieżył butem i zaczął powoli machać.
- Jestem taki wzruszony. O i chciałbym pozdrowić moich rodziców, a w szczególności mamę i tatę. I.. - nie dokończył, gdyż poślizgnął się i spadł na Nicholasa.
- Koleś. Serio ? - pyta Nick z sarkazmem. Justin otrzepał się, wstał i zaczął mruczeć coś pod nosem o Matce Naturze.

Po godzinie wszyscy siedzą w kinie i oglądają tandetny film z Zackiem Efronem. Nagle aktor zdejmuje koszulkę i główni bohaterzy się całują. Iwona biegnie do łazienki, żeby zwymiotować. Ala zasłania oczy siedzącemu obok Justinowi Bieberowi. 
-Nie wolno ci oglądać takich scen! Potem masz koszmary i w ogóle to cię zbytnio podnieca. 
Po wyjściu z kina spotykają Iwonę, która wyzywa ochroniarza. Ala podchodzi do nich. 
-No stary, jeb*** cie, czy jak?!- krzyczy Iwona do faceta w mundurze. Ala patrzy znacząco na koleżankę.- No bo puszczają badziewny film, montują za daleko toalety, a jak się komuś rzygać chce i nie zdąży dobiec do tego zaszczanego kibla i puści chafta na podłogę, to już oczywiście nie jest ich wina! 
Ala wzięła Iwonę za szmaty i pociągnęła w stronę wyjścia, bo ochroniarz wezwał wsparcie. Po wyjściu z kina postawiła ją pod ścianą i dała z liścia w twarz.
-Ile razy mam ci przypominać, że masz nie wyzywać ochroniarzy i glin? Oni są kimś, zrozum, prawie jak VIP-y....I czy mam ci cały czas przypominać o twoich wizytach u psychiatry?
Iwona zrobiła słodkie oczka, ale na Alę nie podziałało. Tylko przypominał jej się Puszek.
Nagle na ulicę wbiegł mały człowieczek w przebraniu frytki, którego już wcześniej dźgali nożem. Justin zaczął wymachiwać rękami w stronę człowieczka i go wołać. Ten tylko skakał jak przygłup i wołał:
-Pomocy! Jakiś starszy pan mnie napastuje! AA! On ma fortepian!
Frytek przebiegł koło Nicholasa, Justina, Iwony i Ali. Wpadł na latarnię, stracił na chwilę przytomność, krzyknął, przeturlał się na bok, zesrał ze strachu i znowu zemdlał. Po 5 minutach otworzył oczy. Nasza czwórka pochylała się nad nim i zatykała nosy, bo śmierdział. 

-Mama? - spytał człowieczek patrząc na Justina. Dostał od niego po ryju. 
-Łuh..stary, masz nieźle narąbane, ale przypał.- powiedziała Ala i zaczęła się śmiać z Frytki. Wszyscy go olali i poszli dalej. Człowieczek jednak wstał szybko i krzyknął do nich:
-Ej zaczekajcie! Weźcie mnie ze sobą!
Czwórka zamarła w bezruchu. Ala szepnęła:
-Idźmy...dalej.,...
Jednak frytek nie dał się zignorować i pobiegł za pozostałą czwórką. Przez całą drogę śpiewał piosenki JB. Justin usłyszawszy swojego wielkiego fana śpiewał razem z nim. Alę mało szlag nie trafił. Iwona się rozmarzyła. Nicholas zarąbał komuś auto i wszyscy pojechali na jakiś punkt widokowy. 
Pomimo 15. stopniowego mrozu podziwiali zamrożone jeziorko z toksycznymi odpadami zamarzniętymi po środku. Nagle Nicholas wyjął swoją małą buteleczkę. 
-Precz!- Ala wyrwała mu flaszkę i wyrzuciła do jeziorka. Nick spojrzał najpierw w ślad, gdzie poleciał jego napój ze łzami w oczach. Po chwili tkwiło w nich oburzenie. Lecz jak tylko spojrzał na poker face'a Ali od razu złagodniał, westchnął i poszedł kupić kakao. Ala poszła za nim. Ostatni raz spojrzał tęsknie za buteleczką. 
Tymczasem Iwona, Frytek i Justin śpiewali jego przeboje, dookoła zebrał się tłum wiewiórek, łosi, jeleni i lam. Koncert trwałby do następnego dnia, gdyby mama frytka nie zadzwoniła do niego i nie wrzasnęła:
- Do domu! Natychmiast! jest już późno! 
- Oj czego się czepiasz, matka. Mamy tu odjechany koncert ze znajomymi. 
- Koncert? Koncert!? To ja tu umieram z przerażenie czy cie żaden świr nie zmolestował, a ty się szlajasz z jakimiś szmatami po koncertach?! Dosyć tego! Od dzisiaj śpisz u tej dziwki, która poznałeś wczoraj!
Frytek się rozłączył i spojrzał kozackim wzrokiem po pozostałej czwórce. 
-Ha! Właśnie się wyprowadziłem z chaty! Podrzućcie mnie do motelu parę kilometrów stąd.  
Po 10 minutach samochód zajechał pod zdezelowany dom pod ciemnym lasem. 
- Motel? - spytał Nicholas.- To zwykły burdel, a nie motel. 
- Co za spostrzegawczość...- Frytek wyszedł z auta, które szybko odjechało w tumanach kurzu.
Nagle słyszą pikanie. Dźwięk jest coraz głośniejszy i wyraźniejszy.
- Justin do cholery co ci mówiłam o grach z pokemonami ?! - Iwona zabiera Game Guy'a chłopaka i wywala go przez okno. Justin popatrzył na zepsutą zabawkę toczącą się w stronę końskiego gówna.
- Żegnaj.. - szepnął ze łzami w oczach.
- Oo... Gwiazdor będzie płakał - powiedziała Ala z uśmiechem.
- Gdzie jedziemy ? - zapytała zniecierpliwiona Iwona. Wiedziała, że Justin zaraz zacznie śpiewać, żeby zakryć łzy, a wolała tego uniknąć, gdyż znała Justina. Spodziewała się jego łzawej piosenki. Wtedy też by zaczęła płakać, a nie chciała narażać się na pieszą drogę powrotną z Bieber'em na plecach. 
- Musimy najpierw zajechać.. w takie jedno malutkie miejsce. - powiedział Nicholas tajemniczo się uśmiechając. Nagle przez drogę przebiegł mały typek. Zatrzymał się na środku i zaczął nerwowo machać rękami. Nicholas się zatrzymał.
- Chcecie może kupić wczorajsze mufinki zbożowe ? - zapytał błagalnym tonem. Justin popatrzył pytająco na Iwonę ale ta pokręciła zdecydowanie głową. Człek to zauważył i już miał zacząć coś gadać, ale Ala kazała Nick'owi jechać.
- Oj no weźcie ludzie ! To miotła natury ! - zaczął krzyczeć za nimi. Jednak po chwili potrącił go TIR jadący w przeciwnym kierunku i typek potoczył się do rowu.
Następnego ranka, po cudownie spędzonej nocy w hotelu na..graniu w pasjansa, cała nasza czwórka udała się do lasu po jagódki (chociaż była zima, a na dworze -20 stopni Celsjusza). 
- Ej! Chodźmy na pola makowe po kompocik! - krzyknął Justin i podskoczył z radości. 
- Chodzą plotki, że jesteś dziwny..- skomentowała Ala. 
Chłopak się tylko uśmiechnął i chyba uznał tę uwagę za komplement. 
- A jednak to nie plotki, to prawda. 
Poszli bardziej w głąb lasu i usłyszeli czyjeś nawoływania. Przeszli parę metrów i stanęli jak wryci. W osłupieniu patrzyli na przywiązanego do drzewa frytka ze skarpetą w buzi. 
-mhm...bl..myhymamy...- mamrotał coś pod nosem i patrzył szczenięcym wzrokiem na znajomych. 
-E...tu nic nie ma ciekawego, idziemy dalej.- Ala odwróciła się i już miała iść, gdyby Nicholas nie złapał jej za rękę. 
-Ja wiem, że go nie lubisz i powiem ci, że ja też. Ale nie możemy go tu tak zostawić.- Powiedział chłopak i spojrzał Ali głęboko w oczy. Dziewczyna zmiękła pod naporem toni brązu, które zobaczyła i wyjęła mały nożyk z kieszeni. 
-Co?! Cały czas go masz przy sobie?!- Iwona mało nie dostała zawału. 
-O tak..i czasami mam ochotę go wyjąć jak śpiewasz piosenki JB, ale powstrzymuje mnie fakt, że jak to zrobię to nie będzie mi miał kto podawać lekcji. 
Uwolnili frytka i wrócili do hotelu. W barze frytek pochłonął 10 kubków kawy. Kofeina go nakręciła i zaczął wszystko opowiadać. 
-No bo..ja ten..poszedłem tam, do tego motelu...- zaczął.
-Burdelu.- poprawił go Nick.
-No właśnie..i...- kontynuował frytek.- Ta dziewczyna..och..było cudownie..a potem ona wyszła z takim czymś bez takiego czegoś i mi powiedziała...o rany! ja będę ojcem! Jak to sie mogło stać?!
-No widzisz...gdy mężczyzna jest sam na sam z kobietą wytwarza się takie napięcie, którego nie można powstrzymać..
Wszyscy w osłupieniu spojrzeli na Nicholasa. 
-Od dzisiaj śpisz w salonie.- powiedziała Ala. 

Tymczasem zbliżały się Święta. Wszędzie choinki, lampki, światełka, prezenty i ta cała przesłodzona atmosfera. Iwona weszła do ich hotelowego pokoju i ujrzała Alę stojącą z założonymi rekami. Piorunowała ją wzrokiem. 
-Jak mogłaś?- spytała. -Jak mogłaś!? co?! Ja ci zaufałam a ty tak po prostu..- Ala miała już łzy w oczach.- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Mikołaj nie istnieje!? Nienawidzę cię! 
Uciekła do łazienki zatrzaskując drzwi. 
Iwona stała w osłupieniu. 
-Cooo...? Jak to Mikołaj nie istnieje!?

24 grudnia. Wigilia. Nicholas, Justin, Iwona i Ala siedzą w hotelowym pokoju przy stole, jest choinka, prezenty, jemioła, wszyscy szczęśliwi. [Głównie dlatego, że wysłali frytka na dół do holu, żeby oczekiwał na św. Mikołaja.] 
-No i gdzie ten grubas w czerwonym szlafroku? Ja chcę autograf...- Nick się już niecierpliwił. 
Nagle jakiś ,,powiew wiatru'' otworzył okno i ukazała się duża postać w worem na plecach. 
-A! Zboczeniec! Morderca!- Ala rzuciła kapciem w przybysza. 
-Au..nosz fuck! Trafiła w lewe oko! Pięknie, teraz będę ślepy...- gość wgramolił się na dywan brudząc podłogę i podszedł do prezentów leżących pod choinką. Otworzył worek, zaczął pakować prezenty do worka i wyliczać:
-Dla Rudiego, Czkawki, Stanisława, Lucyfera, Zdzisia...
-E..a co ty robisz?- spytała Iwona. 
-Jak to co? pakuje prezenty dla moich reniferów. - Mikołaj kontynuował pakowanie prezentów. Nagle w oknie pojawił się napakowany renifer z wytatuowanym napisem ,,I hate Christmas" i powiedział do Mikołaja:
-Szefie..zwijamy się stąd, gliny już są. Odpalamy powłóczyste. 
W jednej sekundzie spaślak wskoczył na renifera z workiem prezentów i polecieli. Justin podbiegł do okna i krzyknął:
-Jaki grzyb! Zabrał mój prezencik! 
Iwona westchnęła. 
-Nie płacz, kupie ci drugą gazetkę ,,Fan JB"
Cała czwórka w 5 minut spakowała manatki i wyruszyła do domu. W połowie drogi Ala coś sobie przypomniała.
-Mam wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy....
Tymczasem w hotelu Frytek robił Spartę w pokojach, straszył małe dzieci i napastował dziewczynki z lalkami. Ale Justin, Nick, Ala i Iwona się już tym nie przejmowali i jechali spokojnie do domu na kolację wigilijną...
Kiedy nagle...
CDN xD
_________
 
Tak, kupiłam taką gazetkę, ale to było we wrześniu,3 lata temu, byłam we Włoszech bez koleżanek i byłam niepoczytalna. I to nie było dla mnie ! Koniec tłumaczenia się xD
 
~ TheSimpsonizer

tak taak..teraz to się nazywa ,,niepoczytalność" xD  

~ dreamsx33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz