sobota, 22 września 2012

Pedobear kontratakuje 2


Tak, tak. My się o nich martwiliśmy przez 2 miesiące, a oni w tym czasie imprezowali w klubie "Kanalik". Co jest dziwne, bo zwykle podchodzą dość sceptycznie dotego typu miejsc. Ala każdy ma prawo zaszaleć, nie? No, ale po tym czasie Nick siłą wyciągnął dziewczyny z tego podejrzanego lokalu. I poszli dalej. Teraz to już nikt nie wie gdzie oni są, jaki jest ich cel i czemu ciągle przeżywają. Tak jak ten upadek w ciemnej ciemności. To jest nienormalne. Tak jak oni zresztą.
- To gdzie idziemy ? - zapytała Ala.
- Może jakaś kolejna misja ? Ale tym razem tajna, ubierzemy się na czarno i będziemy śledzić ludzi... - rozmarzyła się Iwona.
- Ej, to nie taki głupi pomysł. - potwierdziła jej koleżanka.
- Hm.. Trzeba to przemyśleć. Więc chodźmy, może coś się stanie po drodze. -stwierdził Nicholas (wtf? Czemu on tak nudno gada..?) Poszli więc. Szli skrajem polnej drogi (zajmowali całą), aż ktoś z tyłu zatrąbił... Gdy się odwrócili ich oczom ukazał się... żółty McLaren MP4-12C. Wszystkim opadły szczęki.
- Ruszcie dupy, a nie się gapicie jak łysy na grzebień ! No już ! - krzyknął kierowca. A że oni nadal stali jak sieroty koleś musiał wysiąść. Wziął ze sobą pałkę z drewna (te pały będą prześladowały Iwonę do końca życia. takie tam proroctwo) i zagroził przemocą. Jak tylko się do nich zbliżył Ala i Nick odeszli na bezpieczną odległość. Iwona się nie dała.
- Ja cie znam ! - krzyknęła. - Ty jesteś tym australijskim świrem tych dziwnych autek, które wydają boski dźwięk oraz amatorem ketchupu !
- Taak... To ja. - powiedział typ.
- Czyli.. jak masz na imię ?
- Cody Simpson ? - oznajmił w formie pytania.
- No więc, Cody, od dzisiaj twoje auto jest nasze. - oznajmiła Ala i podeszła obejrzeć nowy łup.
- Jeżeli Molly idzie to ja też ! - postawił się chłopak.
- Molly ? Nazwałeś swoje auto ? - wyśmiał go Nick.
- Tak, a jak coś się nie podoba to spadam.
- Nie, nie, nie zabieraj auta i wyluzuj koleś. - powiedział Nick i razem z Alą pakowali się do samochodu.
- Wiecie, tam sie wszyscy nie zmieścimy, ale tam niedaleko jakiś koleś miał Ferrari 458 Italię…. czerwoną…- powiedział Cody, a Ala z Nickiem już pędzili w tamtym kierunku. Iwona poszła do McLarena, a za nią blondyn. Po kilku sekundach Nicholas prowadził już błyszczące Ferrari.
Jechali asfaltową drogą obok oceanu. Słońce odbijało swe promienie w lśniącej tafli wody. Samochody mknęły lekko niczym wiatr, a cichy dźwięk silnika dopełniał klimat.... (pomińmy szczegół, że przednimi jechał traktor 30km/h z łajnem na pace, które dawało bardzo aromatyczny zapach gnojówki).
Nagle na maskę Ferrari spadło jakieś białe coś.
-Zasrane gołębie..- mruknął wkurzony Nick i zatrzymał auto na poboczu. Cody i Iwona do nich dołączyli.
-Co się stało?- spytał chłopak, kiedy nagle podbiegł do nich ogromny misiek z teczką u boku.
-Oo... sraczek naptał?- pochylił się nad kupą na masce auta, po czym otworzył swoją teczkę. Wyjął z niej jedną ze szczoteczek do zębów, imieniem Gloria i rozpoczął czyszczenie ptasiej kupy. Po 2 minutach auto lśniło jak nowe.
-Jej...dzięki..- wykrztusił zaskoczony Nick.
-Nie ma sprawy...- odpowiedział misiek.- Kocham tę robotę. Mam nawet własną firmę- Kupex Ptakex- wyczyści każdy rodzaj ptasiego gówna. Odziedziczyłem po dziadku- dumnie wypiął swoją włochatą pierś.
-E... tak.. wiesz.. dzięki za wyczyszczenie maski i w ogóle fajnie się rozmawiało, ale musimy już jechać.- powiedziała Ala, po czym zaczęła wsiadać do auta.
-Zaczekajcie! Mogę pojechać z wami? Jestem taki samotny u mnie w domku....
Wszyscy wymienili znaczące spojrzenia.
-Nie mamy miejsc w autach, przykro nam.- powiedziała szybko Iwona
-Ależ ja mam auto. Stoi tam.- misiek się odwrócił i wskazał na swój pojazd-wielkiego monster trucka przypominającego niedźwiedzia.
-Ale my nie możemy, my.. ten.. e.. jedziemy do babci.. po ziemniaki.. po ziemniaki dla babci..- wypalił Nick i zaczął się mieszać sam we własnych słowach.
Cała nasza czwórka nie zważając na pedomiśka wsiadła do aut i odjechała.
Nick odwrócił się jeszcze do Ali i spytał:
-Ale pojedziemy po te kartofle, tak?
- Nie! -krzyknęła Ala w odpowiedzi na pytanie chłopaka i depnęła na pedał gazu. Iwona ze swoim marnym refleksem nawet tego nie zauważyła. Dobrze, że Cody był na tyle rozgarnięty, żeby popchnąć ją w stronę auta. Iwona usiadła za kierownicą i zaczęła jechać zygzakiem. Ali i Nicholasa nie było już widać na horyzoncie. Cody'ego prawie trafił szlag, więc przejął stery i już po paru sekundach zrównali się z Ferrari. Pocinali szybciej niżby się ktokolwiek tego po nich spodziewał. Towarzyszyło im gwizdanie wiatru i boski dźwięk silnika...
Nagle rozległ się potworny huk.
- Na mnie nie patrzcie... - odezwała się Iwona. Ala rzuciła jej jedno ze swoich spojrzeń wyrażających dezaprobatę i odwróciła się za siebie. Ku nim zbliżał się policyjny pościg. Zamiast zjechać na bok, nasi bohaterowie gapili się jak z niebezpieczną prędkością ku nim zbliża się badziewne auto z lat 80' (tak,jasne, Fiat 126p.), które prowadził niebieski mrówkojad, a za nim pruło kilka policyjnych jednostek. Mrówkojad porysował McLarena Cody'ego. Ten się wkurzył i dołączył do pościgu, Ala z Nick'iem również, zawsze to jeden powód więcej, żeby przejechać się świetnym Ferrari i popatrzeć na film sensacyjny na żywo. Mrówkojad zjechał na piach, a że jego pojazd nie był najlepszy, zaczął się kręcić. Jak na gokartach, gdy ktoś w ciebie wjedzie, tylko kilkaset razy szybciej. Wszyscy patrzyli się na niego w osłupieniu. Gdy wreszcie stanął, Cody podszedł do niego, złapał go za szmaty i walnął na drzwi, gdzie była rysa.
- Widzisz co zrobiłeś brudny dziadu?! Masz to ZLI-KWI-DO-WAĆ w ciągu 15 min.! Jak nie to.. - Nie skończył, bo zbliżył się do niego oddział antyterrorystów. Były to małe króliczki. Największy z nich przemówił...
-Joł ziomal.- mruknął zachrypniętym głosem napakowany królik. – Jak leci? Macie fajki?
Królik oparł się o zaparkowanego przy dość stromej przepaści Fiata 126p. Ale futrzak był za ciężki i auto spadło w przepaść.
-Nie!- krzyknął Mrówkojad!- To samochód babci! Władysław! Trzymaj się! Już po ciebie idę!
Po czym rzucił się w otchłań, zarył o kilka drzew, nadział się na wystający korzeń, potrącił małego jeżyka, który robił na drutach i leciał tak jeszcze i leciał, aż dotarł do magicznej krainy jednorożców, gdzie wraz ze swoimi przyjaciółmi (on nie ma przyjaciół, nie wierzcie w to) zawładnął światem i żył długo i szczęśliwie...

No dobra, kogo obchodzi jakiś wyliniały szczur skrzyżowany ze słoniem. Tymczasem tam na górze Nick, Cody, Ala, Iwona i napakowane króliczki antyterrorystyczne stali i gapili się na siebie przez jakieś 15 minut, bo nikt nie miał fajek.
-Eh.. skocze do kiosku….- westchnął Cody i poszedł. Ale zaraz wrócił i trącił królika z bara.
-Daj kase. Co niby mam ze swoich kupić?
Futrzak dał mu trochę hajsu.
Minęło 10 minut…15….30……5 dni….14…3 miesiące ….pół roku…. A Cody nadal nie wracał….,….

w następnym odcinku (o ile będzie nam się chciało go napisać):
gdzie przepadł Cody? Czy coś mu się stało? Czy jego nowi znajomi wyruszą w niebezpieczną, pełną przygód podróż, aby go odnaleźć? (nie no jasne, że pójdą,co mają innego do roboty? Poza tym… on zabrał kluczyki do McLarena…) Czytajcie kolejny odcinek ,,Pedobear kontratakuje”! Już niebawem! (czyli gdzieś tak za 3miesiące)
____________
szuda stej or szuda goł... taka tam notka z puentą.
tsa, jedno duże ciemne irlandzkie piwo dla tego, kto to skomentuje.
czekam.

TheSimpsonizer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz